15-latek, który dwukrotnie mocno uderzył w twarz ofiarę może potem trafić do domu poprawczego, a nawet odpowiadać przed sądem jak dorosły, jeśli tak sytuację oceni sąd. Nieznane są decyzje co do pozostałej dwójki zatrzymanych. Sąd zaznacza, że sprawców mogło być nawet więcej. "Sprzeczne są wersje zdarzenia ile tych osób było. Przynajmniej trzy. Dwie z tych osób prawdopodobnie zwabiły pokrzywdzonego do łazienki, a kolejna z tych osób miała go uderzyć dwukrotnie pięścią w twarz" - powiedział sędzia Daniel Adamczyk, wiceprezes Sądu Rejonowego w Koninie. Jeden z zatrzymanych nastolatków nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Główny napastnik miał już przydzielonego kuratora, bo pół roku temu - jak to ujął sędzia - naruszył czyjąś nietykalność. Dlatego to jego przypadek jest rozpatrywany jako pierwszy. Sąd może go skierować do domu poprawczego, ale teoretycznie może też uznać, że stopień demoralizacji jest tak duży, że będzie odpowiadał jak dorosły. Co do motywu to według nastolatków poszło o zachowanie na turnieju, podczas którego 14-latek miał obrażać zawodniczki z przeciwnej drużyny. Poszkodowany 14-latek ma poważny uraz głowy. Przebywa w szpitalu. Jak donosi RMF FM, wyjaśnianiem pobicia oprócz funkcjonariuszy zajmuje się również szkoła. "Mamy specjalną komisję na terenie szkoły, która będzie badała szczegółowo to zajście" - zapewnia dyrektor placówki Ludmiła Woźniak. Jak dodała, chłopcy do tej pory nie sprawiali żadnych kłopotów wychowawczych.Dopiero po szczegółowych ustaleniach szkolna komisja zdecyduje, czy 15-latkowie pozostaną uczniami gimnazjum. Informacja o pobiciu trafiła też do kuratorium oświaty, które swoją kontrolę już przeprowadziło, i do władz Konina. Miasto jest bowiem organem prowadzącym dla szkoły. Władze miasta wysłały do placówki doraźną kontrolę. Kontrola potrwa do jutra. Jej wyniki mają być znane w ciągu siedmiu dni roboczych, czyli ok. 8 listopada. Równolegle trwa kontrola z urzędu miasta - jej wyniki mogą pojawić się nawet jutro. Przedmiotem kontroli jest m.in. fakt, że do pobitego nastolatka nie została wezwana karetka pogotowia. Chłopiec trafił do szpitala dopiero po przewiezieniu go tam przez rodziców. "Sytuacja, do której doszło w konińskim gimnazjum jest niedopuszczalna i nigdy nie może się powtórzyć w żadnej szkole. Dlatego bardzo dokładnie przyjrzę się postępowaniu pracowników placówki i podejmę odpowiednie decyzje. Jesteśmy w trakcie kontroli, w najbliższych dniach zaprezentujemy jej wyniki. Zrobimy wszystko, żeby tę sprawę wyjaśnić od początku do końca" - powiedziała dla TVN24 kurator Elżbieta Leszczyńska. Jej zdaniem wezwanie karetki do pobitego nastolatka było konieczne.