Ministerstwo w wydanym komunikacie odniosło się do najnowszego raportu specjalistów i podziękowało Najwyższej Izbie Kontroli za monitorowanie sytuacji i zwrócenie szczególnej uwagi na to, aby szkoła była bezpieczna. Jednocześnie zapewniło, że pracuje nad tym, aby najważniejsze problemy zostały rozwiązane. "Wprowadziliśmy przepisy zobowiązujące dyrektora szkoły do uwzględnienia zasad ochrony zdrowia i higieny pracy przy ustalaniu tygodniowego rozkładu zajęć" - czytamy w komunikacie. "Dodatkowo w rozporządzeniu określającym ogólne przepisy bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach wskażemy najważniejsze wymagania dotyczące, m.in., potrzeby różnicowania zajęć w każdym dniu, czy też zakazu planowania zajęć edukacyjnych wymagających zwiększonej koncentracji na ostatnich godzinach lekcyjnych" - sprecyzował resort. MEN o obowiązkach dyrektora Ministerstwo odniosło się również do problemu zbyt ciężkich tornistrów i wskazało, że dyrektor szkoły ma prawny obowiązek zapewnienia uczniom możliwości pozostawienia części podręczników i przyborów szkolnych w pomieszczeniach szkolnych. "W tym przypadku ważne jest wzmocnienie nadzoru pedagogicznego nad szkołami, co uwzględniliśmy w prawie oświatowym. Apelujemy również do rodziców, by sprawdzali, co ich dzieci noszą w plecakach szkolnych" - czytamy w komunikacie. Alarmujące wyniki kontroli Przypomnijmy, że Najwyższa Izba Kontroli skontrolowała w sumie 60 placówek i dowiodła, że najpoważniejsze problemy są związane z organizacją i zarządzaniem szkołami. Bolączką są także ciasne sale. W 47 z 60 szkół część zajęć dydaktycznych odbywała się w pomieszczeniach, w których na jednego ucznia przypadała powierzchnia mniejsza niż 2 m². W 19 szkołach uczniowie podczas części zajęć dydaktycznych mieli do dyspozycji 1,5 m² i mniej. W skrajnym przypadkach - Gimnazjum nr 1 w Rzeszowie i SP w Zespole Szkół w Nowym Wiśniczu - powierzchnia na 1 os. wynosiła 1,1 m². Przeprowadzanie lekcji w za małych salach potwierdzają dane pozyskane z 7 tys. szkół. W 64 proc. szkół część zajęć odbywała się w salach, w których powierzchnia nie przekraczała 2 m², z czego w przypadku 46 proc. powierzchnia ta mieściła się w przedziale 1,5-2 m², a w przypadku 16,5 proc. - od 1 do 1,5 m², a w 1,4 proc. szkół - nie przekraczała 1 m². Wadliwe plany, krótkie przerwy Wątpliwości kontrolerów budzą także plany, w których przedmioty ścisłe nie dość, że były umieszczane na ostatnich lekcjach, to jeszcze w 92 procentach szkół łączono je w dwu- lub trzygodzinne bloki. Takie praktyki - jak wskazali kontrolerzy - niekorzystnie wpływają na koncentrację uczniów. NIK wziął także pod lupę długość przerw. Wnioski z tych badań również nie są zadowalające. W aż 2/3 skontrolowanych szkół (40 placówek) długość niektórych przerw międzylekcyjnych wynosiła zaledwie 5 minut, w tym w 58 proc. szkół (35 placówek) tak krótkie przerwy następowały po lekcjach wychowania fizycznego. Uczniowie nie mogli więc w wystarczającym stopniu zregenerować sił ani zadbać o zachowanie higieny osobistej. W skrajnym przypadku - w gimnazjum nr 1 w Namysłowie - jedna z przerw międzylekcyjnych trwała niespełna minutę i to w sytuacji gdy zajęcia odbywały się w trzech budynkach szkolnych, w tym w jednym oddalonym kilka minut drogi od budynku głównego. Zbyt ciężkie tornistry Badanie ciężaru szkolnych tornistrów i plecaków 19 651 uczniów we wszystkich skontrolowanych szkołach wykazało, że waga niemal połowy tornistrów (45 proc. - 8 784 sztuk) przekraczała zalecany ciężar, czyli 10 proc. masy ciała ucznia (w niemal 9 proc. przekraczała 15 proc. masy ciała). W skrajnym przypadku plecak ucznia ważył prawie połowę jego masy ciała (ponad 43 proc.). Oznacza to, że w podobnych warunkach teczka do pracy dorosłego mężczyzny ważyłaby ok. 35 kg. Ustalenia kontroli NIK wskazują, że najwięcej uczniów nosi za ciężkie plecaki w woj. kujawsko-pomorskim (64 proc. przebadanych uczniów). Choć tornistry są ciężkie, to ponad połowa szkół (32) nie zapewniła uczniom możliwości pozostawienia w szkole części podręczników i przyborów szkolnych albo wprowadziła rozwiązania, które nie funkcjonują. Z kolei w trzech szkołach, w których można było zostawić książki w szafkach, pobierano za to opłaty - od 10 do 40 zł za rok szkolny. W jednej ze szkół wykryli, że 200 metalowych szafek przez osiem miesięcy składowano w podziemiach szkoły, zamiast udostępnić uczniom. Stare leki w apteczkach Alarmujące są również wyniki badań szkolnych apteczek. Jak zauważa NIK, w razie wypadku pierwszej pomocy przedlekarskiej mogą udzielać również przeszkoleni nauczyciele. Jednakże w prawie połowie szkół nie zadbano o właściwe wyposażenie i rozmieszczenie apteczek. Zdarzało się, że część środków w apteczkach było przeterminowanych - w 11 szkołach o pięć i więcej lat, a w skrajnym przypadku o prawie 17 lat. W niektórych apteczkach znajdowały się leki, choć pracownicy szkoły nawet w sytuacjach nagłych nie są uprawnienia do ich podawania.