- Gdyby tak udało się cofnąć czas - powtarza 17-letnia Ewa z okolic Suwałk. - Niech inne dziewczyny potraktują moją historię jako przestrogę. Żeby nie przechodziły takiego piekła... Sobota. Godz. 22. Ewa z koleżanką idą do dyskoteki Labirynt na obrzeżach Suwałk. Nikt ich nie pyta o wiek, nie sprawdza dowodów. Dziewczyny tańczą, piją piwo. Na chwilę Ewa wychodzi z lokalu. Tam spotyka kolegów: Pączka (18 l.), Robsona (21 l.) i Robcia (17 l.) i dwóch innych, których imion nie pamięta. Zapraszają ją do samochodu. - Wsiadłam, poczęstowali mnie piwem. Wypiłam i dalej nic już nie pamiętam - opowiada. - Obudziłam się rano w cudzym łóżku. Obok leżał jeden z kolegów. Byłam ubrana, tylko wszystko było jakieś brudne... - dziewczynie łamie się głos. Zauważyła, że jej spodnie są poplamione krwią. Dopiero w domu zobaczyła, że ma wielkiego siniaka na udzie. Nie potrafiła sobie wytłumaczyć, skąd się wziął? Nie wiedziałaby, że jest ofiarą zbiorowego gwałtu, gdyby nie to, co stało się kilka dni później. To wtedy jeden kolegów powiedział jej, że w samochodzie koledzy wrzucili jej do piwa tabletkę gwałtu, po której film się jej urwał. - Czterech chłopaków cię miało - usłyszała tego samego dnia od siostry i że po szkole krąży filmik nagrany telefonem komórkowym, na którym widać, jak Ewa jest gwałcona. Przerażona dziewczyna od razu zgłosiła się na policję. - Od policjantów dowiedziałam się, że wywieźli mnie do lasu koło wsi Szwajcaria. Później jeden z gwałcicieli chwalił się kolegom, co wyprawiali ze mną po tym, jak wrzucili mi do piwa tę pigułkę - opowiada Ewa. Nie może sobie darować, że poszła na dyskotekę i zaufała kolegom. Ciągle nie może uwierzyć w to, co ją spotkało. Po tym dramacie Ewa wyprowadziła się do dalszej rodziny na południu Polski i tam stara się zacząć nowe życie. Trójka podejrzanych o zgwałcenie dziewczyny trafiła na trzy miesiące do aresztu. Policjanci nie wykluczają, że będą kolejne zatrzymania. - Wierzę, że spotka ich surowa kara. Żeby już nigdy nie skrzywdzili żadnej dziewczyny - Ewa ociera łzy.