Oficer prasowy komendy powiatowej policji w Augustowie Paweł Jakubiak powiedział, że akcja poszukiwawcza zostanie wznowiona, gdy poziom wody opadnie, jeśli do tego czasu zaginiony się nie odnajdzie. Jakubiak podkreślił, że rzeka w tym miejscu tworzy wielkie rozlewisko. Zalane są m.in. okoliczne łąki, pod wodą znalazły się elementy ogrodzeń. Ponieważ widoczność pod wodą jest bardzo ograniczona, a nurt Biebrzy wciąż silny, działania nurków w takich warunkach były dla nich niebezpieczne. - Tam, gdzie można było dotrzeć bezpiecznie, tam sprawdzone zostało każde miejsce - dodał. Zapewnił, że akcja zostanie wznowiona, gdy tylko woda w rzece opadnie, wróci ona do swego koryta i będzie możliwość wejścia na łąki i zbadania terenu na piechotę. Zarówno policja jak i strażacy nie wykluczają jednak, że silny nurt mógł porwać mężczyznę daleko w dół rzeki. Mężczyzna, mieszkaniec województwa mazowieckiego, poszukiwany był od sobotniego popołudnia. Wtedy to sześć osób wybrało się na wycieczkę tratwą, wypożyczoną w miejscowości Polkowo. Wyprawa miała się zakończyć przy śluzie w Dębowie. Tam tratwa została zepchnięta przez silny nurt w miejsce, gdzie woda przepływa przez jaz. Gdy tratwa uderzyła o betonowe zapory, uczestnicy wyprawy wpadli do wody. Cztery osoby wydostały się z rzeki o własnych siłach lub za pomocą innych osób, które zdarzenie widziały. Piąta, która została przyciśnięta tratwą do jazu, została wyciągnięta przez strażaków i z obrażeniami trafiła do szpitala w Suwałkach. Szósta zaginęła.