Zatrzymania dokonano w Warszawie. Policja podejrzewa, że ci sami sprawcy mogą mieć na koncie także napad na inny kantor w Białymstoku, dwa tygodnie wcześniej. Niewykluczone, że w sprawę mogą być też zamieszane inne osoby. Sprawcy zaatakowali właściciela kantoru gazem, a potem młotkiem. Zabrali z kasy pieniądze i zbiegli - całe zdarzenie trwało ok. 20 sekund. Policja nie podaje, ile pieniędzy ukradli; dotychczas ich nie odzyskano. Na wtorkowej konferencji prasowej pokazano zdjęcia z monitoringu zainstalowanego w kantorze, które - jak przyznał komendant miejski policji w Białymstoku Jarosław Stankiewicz - bardzo pomogły w ustaleniu sprawców. Podlaski komendant wojewódzki policji Igor Parfieniuk powiedział, że w poniedziałek ustalono, kto dokonał napadu, ale okazało się, że mężczyźni wyjechali do Warszawy. W zatrzymaniu, które miało miejsce w jednym z hoteli, pomogli stołeczni policjanci. Zatrzymani mają 24 i 28 lat, pochodzą z Białegostoku, byli karani w przeszłości za rozboje. Starszy z nich był zamieszany w głośną w latach 2001-2002 serię napadów na urzędy pocztowe w Białymstoku. Po odbyciu części wyroku z kary ośmiu lat więzienia kilka miesięcy temu wyszedł na wolność za dobre sprawowanie. Policjanci wiążą tych sprawców z innym napadem, sprzed dwóch tygodni. Wówczas trzej mężczyźni, na ulicy w centrum, zaatakowali właściciela innego kantoru i wyrwali mu torbę z pieniędzmi. - Mamy pewne dowody, które wskazywałyby na to, że ci zatrzymani dokonali obu napadów na kantory w Białymstoku - dodał komendant Parfieniuk. Zaznaczył, że na razie zarzuty dotyczą ostatniego napadu, z minionej soboty, a tu policja zapewnia, że ma bardzo mocne dowody. Policjanci zaapelowali do właścicieli kantorów o lepsze zabezpieczenie obiektów. W tym kantorze, na który napadnięto w sobotę, co prawda był monitoring, co bardzo pomogło zatrzymać sprawców, ale żadnego innego zabezpieczenia, np. specjalnych przegród czy szyby pancernej nie było.