Pierwszy Marsz Równości przeszedł w sobotę po południu ulicami miasta pod hasłem "Białystok domem dla wszystkich". Przejście uczestników marszu kilkakrotnie próbowali zablokować kontrmanifestanci, policja musiała użyć gazu. W stronę uczestników rzucano kamieniami, petardami, jajkami i butelkami, wykrzykiwano też obraźliwe słowa. W niedzielę rano wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Jarosław Zieliński poinformował na Twitterze, że zatrzymano 25 chuliganów, którym przedstawiono zarzuty. Jak doprecyzował rzecznik podlaskiej policji nadkom. Tomasz Krupa, zatrzymano 21 sprawców wykroczeń, z czego 19 ukarano mandatami, a przeciw dwóm osobom skierowano wnioski o ukaranie do sądu. Dodał, że kolejnych czterech zatrzymanych to sprawcy przestępstw. Policja nie wyklucza kolejnych zatrzymań. Krupa powiedział w niedzielę po południu, że policja analizuje zebrany materiał wideo, który jest ogromny. W niedzielę po południu funkcjonariusze zaczęli publikować na stronie internetowej podlaskiej policji wizerunki osób, które są podejrzane, m.in. o udział w pobiciu 14-latka oraz blokowanie ulic. Krupa mówił, że ewentualne kolejne publikacje będą następować w miarę analizowanego materiału. Kryminalni z Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku ustalają tożsamość mężczyzny, który podejrzewany jest o pobicie w sobotę 14-latka w centrum miasta. Do pobicia miało dojść przy placu Niezależnego Zrzeszenia Studentów (NZS) ok. godziny 14. Drugie ogłoszenie dotyczy ustalania przez policję tożsamości osób, w związku - jak informuje policja - z popełnieniem czynu zabronionego polegającego na przeszkadzaniu w przebiegu marszu poprzez blokowanie przejścia na al. Piłsudskiego. Na stronie internetowej widnieją wizerunki trzech mężczyzn. Policja prosi, by wszystkie osoby, które mogą pomóc w identyfikacji mężczyzn, kontaktowały się z Wydziałem Kryminalnym Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku pod numerem telefonu 85 670 34 20 lub numerem alarmowym 112. Zamieszki podczas Marszu równości Pierwszy Marsz Równości w Białymstoku od początku wzbudzał emocje. Na dzień marszu zgłoszono w białostockim magistracie ponad 70 zgromadzeń, ostatecznie - jak informował w sobotę urząd - odbyło się kilka. Marsz rozpoczynał się na placu NZS, gdzie kilkanaście godzin przed marszem rozpoczęło się czuwanie przy sąsiadującym z placem pomnikiem Bohaterów Ziemi Białostockiej, do tego zgromadzenia dołączyli też licznie kibice, którzy chwilę przed marszem mieli swoją manifestację przy tym placu. Jeszcze przed marszem dochodziło do słownych utarczek między uczestnikami a kontrmanifestantami. Kontrmanifestanci szli po obu stronach marszu przez cały czas, odgradzał ich kordon policji. Kilka razy próbowano zablokować marsz, kontrmanifestanci stawali na przejściach dla pieszych i na skrzyżowaniach. Do najpoważniejszego - w ocenie policji - doszło przy białostockiej katedrze, tam próbowano blokować marsz siadając na całej szerokości ulicy i placu z hasłem "Normalna rodzina=chłopak+dziewczyna", a w stronę policjantów rzucano kamieniami i butelkami, funkcjonariusze musieli użyć środków przymusu. Policja zaznacza, że marsz i inne sobotnie zgromadzenia zabezpieczało kilkuset policjantów nie tylko z regionu, ale też z innych miast. Policjantów wspierała również Straż Graniczna; jej śmigłowiec pomagał w monitorowaniu zgromadzeń z góry, ale też tego, co się dzieje na przyległych ulicach i przecznicach. W ocenie policji w marszu uczestniczyło ok. 800 osób. Służby porządkowe, a także władze Białegostoku informują, że uczestników było ok. tysiąca.