26-letnia kobieta, mężatka, matka dwójki dzieci, zaginęła w 2000 roku. Dotąd nie udało się odnaleźć jej zwłok, ani żadnych informacji pozwalających stwierdzić, że wciąż żyje. Z braku dowodów sprawa została pięć lat temu prawomocnie umorzona. Prokuratura apelacyjna sprawdza teraz m.in., czy nie było w niej błędów. Śledztwo, dotyczące podejrzeń popełnienia przestępstwa, prowadziła najpierw Prokuratura Rejonowa w Kolnie, potem okręgowa w Łomży. Zakończyło się ono umorzeniem, bo nie znaleziono dowodów, które uprawdopodobniałyby popełnienie przestępstwa. O śledztwie, stawiając tezę, że popełniono w nim kardynalne błędy (np. nie zebrano wszystkich dowodów), poinformowały "Rzeczpospolita" i Superwizjer TVN. Z zebranych przez dziennikarzy informacji wynika, że mąż zaginionej kobiety, podejrzewany o zabójstwo, mógł być chroniony przez miejscową policję. Jeszcze w poniedziałek Prokuratura Krajowa zleciła apelacyjnej w Białymstoku zbadanie akt sprawy. Rzecznik prasowy białostockiej prokuratury apelacyjnej Janusz Kordulski powiedział we wtorek , że postępowanie sprawdzające trwa zwykle około miesiąca. - Jeżeli uznamy, że decyzja o umorzeniu była niezasadna lub przedwczesna, śledztwo może być podjęte - dodał prokurator. Ściganie zabójstwa przedawnia się po 30 latach od momentu popełnienia tego przestępstwa. Kordulski wyjaśnił, że jeszcze przed podjęciem decyzji o ewentualnym podjęciu śledztwa prokurator może zlecić przeprowadzenie pewnych czynności dowodowych, aby mieć pewność, że rzeczywiście są podstawy wznowienie śledztwa. Podjęte śledztwo może prowadzić inna prokuratura niż ta, która prowadziła je wcześniej.