Do zabójstwa doszło w grudniu 2005 roku na jednym z białostockich osiedli domków jednorodzinnych. 19-letni Adrian został na ulicy pobity kijami i pchnięty kilka razy nożem, zmarł w szpitalu. Był liderem grupy zwanej pretorianami, napastnicy należeli do subkultury skinów, ale wszyscy kibicowali tej samej drużynie piłkarskiej: Jagiellonii Białystok. Powodem napaści były nieporozumienia między dwoma zwaśnionymi grupami. Trzech sprawców zostało zatrzymanych niedługo po napadzie, kilka lat temu zostali prawomocnie skazani na kary 13, 15 i 25 lat więzienia. Czwarty z nich, sądzony właśnie Jarosław O., zatrzymany został dopiero wiosną tego roku. Ukrywał się - najpierw w Warszawie, potem we Francji. Pierwszy z przesłuchiwanych w poniedziałek świadków Radosław K. przedstawił taki przebieg wydarzeń, z którego wynikało, że Jarosław O. nie był aktywny w bójce. Mówił, że nie widział, by ten zadawał ciosy, czy miał przy sobie jakieś niebezpieczne przedmioty (sprawcy mieli pałki, a co najmniej jeden nóż). Według niego, Jarosław O. jako pierwszy uciekł. Świadek często zasłaniał się niepamięcią. Adrian G., skazany za współudział w zabójstwie na 25 lat więzienia mówił, że pamięta niewiele z wydarzeń sprzed pięciu lat. Oskarżonego znam tylko z widzenia - mówił przed sądem. W zeznaniach we własnym procesie opowiadał jednak o udziale w zdarzeniu Jarosława O., wówczas poszukiwanego listem gończym. Zeznał m.in., że w bójce używał on drewnianej pałki, ale w poniedziałek przed sądem to odwołał. Trzeci ze skazanych Adrian J. powiedział jedynie, że nie zna oskarżonego, a w napadzie nie brał udziału. Sąd nawet nie odczytał jego wcześniejszych zeznań. Sąd przerwał proces na miesiąc, po tym czasie ma zamiar przesłuchać ostatnich świadków. Wśród nich jest chłopak, który miał być inspiratorem napaści na Adriana. Jarosław O. do zarzutu współudziału w zabójstwie się nie przyznaje. Na początku procesu zaprzeczył przed sądem, by należał do jakiejkolwiek grupy kibiców Jagiellonii, subkultury lub utożsamiał się z nią. Jarosław O. przekonywał też, że przypadkowo znalazł się w miejscu, gdzie napadnięto Adriana. Mówił, że wsiadł do samochodu na prośbę znajomego i wraz z innymi osobami znalazł się pod domem chłopaka. Tam miał dopiero dowiedzieć się, że celem jest "danie nauczki" chłopakowi o imieniu Adrian za to, że ten wcześniej miał pobić kolegę i dziewczynę jednego z tych, z którymi przyjechał. Zatrzymany został na wiosnę. W marcu policja otrzymała informację o potencjalnym miejscu jego pobytu od czytelnika policyjnego portalu o osobach poszukiwanych (poszukiwani.policja.pl), którą przekazano do Francji. 26 marca funkcjonariusze z Marsylii w jednym ze sklepów zatrzymali poszukiwanego. Okazało się, że od pewnego czasu pracował tam jako ochroniarz.