23-latek z Tykocina zaginął pod koniec stycznia, w niejasnych okolicznościach. Policja informowała, że najprawdopodobniej utonął w przepływającej przez Tykocin Narwi. Kilkukrotne intensywne próby poszukiwania Szymona nie przyniosły jednak rezultatów. Jak poinformował Kamil Sorko z zespołu prasowego podlaskiej policji, ciało młodego mężczyzny, w znacznym stopniu rozkładu, zostało wyłowione przed południem z rozlewiska Narwi, niedaleko miejscowości Ruś, między Wizną a Strękową Górą. Informację o zwłokach przekazała policji telefonicznie żona mieszkańca okolic Wizny, który zauważył je, pływając po rozlewisku łódką. W akcji wyciągania zwłok uczestniczyli strażacy z Łomży. Jak poinformował Sorko, przy ciele znaleziono dokumenty tożsamości zaginionego 23-latka. Policja nie informuje, kiedy uda się ostatecznie potwierdzić tożsamość mężczyzny - wymaga to badań laboratoryjnych, ze względu na zły stan ciała. Odcinek od miejsca prawdopodobnego zaginięcia chłopaka do punktu, w którym w czwartek zostało odnalezione ciało liczy ponad 20 km. Jak powiedział Robert Wierzbowski z Komendy Wojewódzkiej PSP w Białymstoku, zwłoki najprawdopodobniej przeleżały dość długo pod lodem, a na powierzchnię wypłynęły dopiero w czasie wiosennych roztopów. Wierzbowski dodał, że zdarzały się już przypadki odnalezienia w Morzu Bałtyckim ciał ludzi, którzy utonęli w Bugu. Okoliczności zaginięcia chłopaka nie są do końca jasne. Policja podaje, że późnym wieczorem w niedzielę, 25 stycznia, wybiegł on z imprezy urodzinowej odbywającej się w domu kultury w Tykocinie za swoją koleżanką. Udał się w kierunku Narwi, ubrany tylko w koszulkę i marynarkę, dżinsy i sportowe buty. Kilkadziesiąt minut później zziębnięta i przemoczona dziewczyna wróciła. Policja podaje, że poślizgnęła się i wpadła do Narwi, a chłopak prawdopodobnie próbował ją wyciągnąć z wody. Dziewczynę uratował mężczyzna, który usłyszał odgłosy znad rzeki. Chłopaka już nie było widać.