Miejscowy sąd okręgowy uchylił w poniedziałek wyroki wobec pięciu osób zamieszanych w tę aferę. Ocenił bowiem, że sąd pierwszej instancji dokonał w tym zakresie "dowolnej, swobodnej i wybiórczej oceny dowodów". Pół roku temu Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał osiem osób na kary od roku do dwóch lat więzienia w zawieszeniu, grzywny do 15 tys. zł, zaś egzaminatorów - także na zakazy takiej pracy na czas 3-5 lat. Apelacje złożyli obrońcy sześciu osób, z których wobec jednej sąd okręgowy utrzymał w poniedziałek wyrok, zaś wobec pięciu uchylił i w tym zakresie przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. W uzasadnieniu sąd podkreślił, że ocena dowodów w pierwszej instancji była "dowolna, swobodna i wybiórcza". Wytknął też sądowi rejonowemu, że nie rozważał dowodów przeciwnych do tych, które potwierdzają tezy oskarżenia. Dlatego nakazał m.in. jeszcze raz przesłuchać kluczowych w tej sprawie świadków, którzy również byli objęci aktem oskarżenia, ale na początku procesu dobrowolnie poddali się karze, po czym zeznawali przeciwko pozostałym oskarżonym. Śledztwo w sprawie białostockiego WORD-u trwało półtora roku, prowadziła je olsztyńska prokuratura. Białostocka się wyłączyła, bo w śledztwie pojawiły się wątki dotyczące miejscowych policjantów, znanych białostockim prokuratorom. Chodzi o funkcjonariuszy, którzy pracowali jako egzaminatorzy. Prokuratura zajmowała się procederem z lat 2003-2005, ale w śledztwie ujawnione zostały zdarzenia także z lat 1999 i 2001. Zarzuty dotyczyły przyjmowania, wręczania i pośredniczenia w przekazywaniu łapówek za egzaminy na prawo jazdy, przeprowadzane w białostockim ośrodku. Według prokuratury, w sumie było to przynajmniej kilkadziesiąt łapówek lub obietnic ich wręczenia, a kwoty trafiające do egzaminatorów wahały się od 250 do 500 zł. Według prokuratury, proceder opierał się w dużej mierze na współpracy skorumpowanych egzaminatorów. Wynikało to z tego, że byli oni losowani do poszczególnych kursantów, więc z góry nie było wiadomo, kto kogo będzie egzaminował. Wśród oskarżonych były też osoby, które za inne próbowały zdać egzamin. Od ujawnienia takiej właśnie sytuacji zaczęło się śledztwo. Akta sprawy liczyły blisko 5 tys. stron, w sumie oskarżonym postawiono 60 zarzutów. Do sądu trafiły akty oskarżenia dotyczące ponad 30 osób. Większość z nich dobrowolnie poddała się karze.