Był to jedyny ośrodek, gdzie internowano tylko kobiety. Istniał od 9 stycznia do 24 lipca 1982 roku. Było tam internowanych przez władze komunistyczne około 400 kobiet. Na otwarcie wystawy przyjechało około 30 z nich. Dla wielu z nich było to spotkanie po latach. Prezes IPN prof. Janusz Kurtyka powiedział, że wystawa jest "przypomnieniem polskiego losu i polskiej historii", wyrazem czci oddanym kobietom, które stanowiły ważną część ruchu solidarnościowego i społeczeństwa. Wystawa została zorganizowana w ramach ogólnopolskich obchodów 27. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Towarzyszy jej album pod tym samym tytułem, do którego dołączony jest film dokumentalny "Opowieści gołdapskiego lasu" zrealizowany przez TVP. Na wystawie na ponad 20 dużych planszach znalazły się wykazy internowanych kobiet i ich zdjęcia, listy personelu ośrodka odosobnienia. Są też pamiątki np. mały stół bilardowy, wykorzystywany jako ołtarz, przy którym kapelan internowanych ks. prałat Aleksander Smędzik odprawiał nabożeństwa (ksiądz brał udział w otwarciu wystawy). Są też elementy ubioru internowanych, wykonywane przez osadzone kartki świąteczne, śpiewniki, talie kart, patriotyczna biżuteria. Jak powiedział podczas otwarcia dyrektor oddziału IPN w Białymstoku prof. Cezary Kuklo, wystawa to wyraz hołdu oddanego polskim kobietom, które odegrały ważną rolę w "Solidarności" i "stanęły do pokojowej walki o ojczyznę demokratyczną i niepodległą". Decyzja o utworzeniu jednego ośrodka dla internowanych kobiet z całego kraju zapadła na szczeblu ministerstw sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Pierwotnie miał to być zakład karny dla kobiet Bydgoszcz-Fordon, ostatecznie wybrano - ze względów propagandowych - ośrodek wczasowy w Gołdapi (warmińsko-mazurskie). Z racji warunków tam panujących, władze komunistyczne pokazywały go zagranicznym mediom i organizacjom np. Międzynarodowemu Czerwonemu Krzyżowi. Ochroną zajmowała się służba więzienna oraz wojska ochrony pogranicza (ośrodek leżał niedaleko granicy z obwodem kaliningradzkim ZSRR). Na miejscu była też stała grupa operacyjna SB. Według danych IPN, w ok. 50 transportach trafiło tam w sumie blisko 400 kobiet. Najwięcej z Dolnego Śląska. Były to głównie działaczki ?Solidarności?, ale i m.in. KOR czy KPN. W ośrodku przebywały w dobrych warunkach socjalnych, ale były stale poddawane presji, by zgodziły się na współpracę z SB. Stosowane były próby zastraszenia, wywierano presję psychiczną np. fałszując telegramy z domu mówiące o rzekomych problemach rodzinnych. Jak powiedział Marcin Zwolski z białostockiego oddziału IPN, szczególnie dramatyczny przykład miał miejsce 12 lutego, gdy Halinę Gaińską ze Szczecina poinformowano o śmierci syna, a udzielenie przepustki na pogrzeb uzależniono od podpisania "lojalki". Kobieta odmówiła, a jej koleżanki podjęły protest głodowy, na skutek którego uzyskała przepustkę. Małgorzata Kozłowska, która przyjechała na uroczystości z Wrocławia wspominała dziennikarzom, że atmosfera w ośrodku była przygnębiająca, bo nikt nie wiedział co będzie jutro i kiedy stąd wyjdzie. Wiele kobiet popadało w depresję, ze względu na rozłąkę z rodziną, dziećmi. Sama była internowana od 9 marca do 2 kwietnia. Była wtedy studentką drugiego roku polonistyki, dziś jest nauczycielką języka polskiego. W ośrodku kobiety starały się organizować sobie zajęcie, miały też wewnętrzne pisma, prowadziły nasłuch Radia Wolna Europa na pięciu odbiornikach ukradzionych funkcjonariuszom SB. Słuchały potem przez nie Radia Wolna Europa, a zasłyszane informacje zapisywały na kartkach i podrzucały pilnującym prowadząc swego rodzaju "grę". 74-letnia Stanisława Sobieraj, działaczka Solidarności Rolników Indywidualnych w ówczesnym województwie sieradzkim na wystawę do IPN przyszła w stroju ludowym, w bluzce wyhaftowanej datami internowania. Była zatrzymana w noc wprowadzenia stanu wojennego, potem trafiła do Gołdapi. W drodze - wspominała - transport, którym jechała wraz z innymi uległ wypadkowi, została ranna i ze względu na konieczność operacji - po interwencjach m.in. księdza Smędzika i lekarzy z gołdapskiego szpitala - zwolniona. Kobiety w ośrodku miały też konspiracyjną służbę medyczną dzięki internowanym także kilku lekarkom i pielęgniarkom, bo nie miały zaufania do ambulatorium w ośrodku. Dużej pomocy udzielali im za to lekarze ze szpitala w Giżycku. Ostatnie osoby opuściły ośrodek w Gołdapi 24 lipca 1982 roku. Choć w sierpniu ponownie internowano kilka kobiet, już tam nie wróciły a trafiły do ośrodka w Darłówku. Obecnie w dawnym ośrodku internowania w Gołdapi mieści się duże sanatorium.