Sąd oddalił tym samym apelację obrońcy Anny L., uznając ją za "oczywiście bezzasadną". Wyrok jest prawomocny. Kobieta została oskarżona o to, że w styczniu 2010 roku wykorzystała informacje, które pochodziły od klienta firmy doradczej, którą kieruje. Chodziło o to, że poszukiwał on funduszy unijnych do wykorzystania przy dzierżawie ośrodka wypoczynkowego w Borkach-Augustowie i chciał skorzystać z doradztwa w tej kwestii. Ujawnił więc firmie doradczej szczegóły swego pomysłu, w tym maksymalną cenę, którą byłby skłonny zapłacić i niezbędne nakłady, by ośrodek mógł działać. Mając tę wiedzę, wspólnicy kobiety sami stanęli do przetargu i go wygrali. Pokrzywdzony przedsiębiorca z Augustowa, bo to on był klientem firmy, przed sądem nie domagał się odszkodowania. Po ogłoszeniu wyroku w pierwszej instancji mówił, że chciał pokazać dużym firmom, że nie są bezkarne i "muszą szanować mniejsze podmioty". Oskarżenie było oparte o artykuł 23 ust.1 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, ale tam odpowiedzialność za ujawnienie informacji stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa powiązana jest z wyrządzeniem poważnej szkody przedsiębiorcy. W tym wypadku taka szkoda, związana z działaniem Anny L., nie została wykazana w procesie. Dlatego sąd oparł wyrok o art. 266 p.1 Kodeksu karnego, który także mówi o ujawnieniu lub wykorzystaniu informacji, której ujawnić lub wykorzystać dana osoba nie mogła np. z powodu przyjętego na siebie zobowiązania. Jak uzasadniał sędzia Krzysztof Kamiński, przedsiębiorca umówił się na spotkanie z Anną L. nie jako osobą prywatną, ale prezesem firmy doradczej, specjalizującej się w doradztwie przy pozyskiwaniu funduszy unijnych. - Nie było to z całą pewnością spotkanie towarzyskie, jego celem było uzyskanie porady o możliwościach pozyskiwania dotacji unijnych na dzierżawę ośrodka (wypoczynkowego)" - mówił sędzia. Sąd uznał za udowodnione, że Anna L. ujawniła informacje z tego źródła wspólnikom swojej spółki i "wykorzystała je w prowadzonej działalności gospodarczej". Sędzia Kamiński mówił, że spółka "pospiesznie" zgromadziła dokumenty wymagane w przetargu, wpłaciła wadium i wygrała. Sąd podkreślił, że jako prezes firmy doradczej Anna L. miała obowiązek zachować w tajemnicy informacje od przedsiębiorcy. Sędzia Kamiński mówił, że nie musi być to potwierdzone pisemnie, może wynikać z gwarancji dyskrecji. W tym wypadku gwarancją była oferta firmy, zawierająca zapewnienie zachowania "pełnej dyskrecji i tajemnicy zawodowej".