Według dyrektora tego aeroklubu Roberta Sudnikowskiego, prawdopodobną przyczyną wypadku była utrata prędkości przy lądowaniu, ale jej ustaleniem zajmą się członkowie Głównej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, którzy jeszcze dzisiaj spodziewani są w Suwałkach. - Loty będą zawieszone do czasu sprawdzenia wszystkich elementów wpływających na bezpieczeństwo latania - dodał Sudnikowski. Według niego, szybowiec był sprawny technicznie. Jak poinformował rzecznik prasowy podlaskiej policji Jacek Dobrzyński, do wypadku doszło w południe około dwustu metrów od lotniska. Maszyna spadła na nieużytki rolne przy drodze Suwałki-Raczki, kilkadziesiąt metrów od zabudowań. Jak mówią świadkowie, po uderzeniu o ziemię szybowiec przełamał się. W wypadku zginął 17-letni adept (a nie, jak wcześniej podawała policja, 20-letni) oraz 44-letni instruktor szybowcowy. Według Sudnikowskiego, w suwalskim aeroklubie nie było wcześniej tak tragicznego wypadku. W opinii Dariusza Wiśniewskiego z Suwałk, pilota szybowcowego z 25-letnim stażem w lataniu, teoretycznie przyczyną wypadku mógł być - jak się wyraził - "niedobór wysokości" przy lądowaniu. - To ma bezpośredni związek z prędkością przy lądowaniu - dodał Wiśniewski. Według dyrektora Sudnikowskiego, suwalski Aeroklub dysponował przed wypadkiem sześcioma szybowcami. Organizacja ma pięćdziesięciu członków, z czego czterdziestu latających. Co mogło być przyczyną wypadku, o tym w relacji reportera RMF Piotra Sadzińskiego: