Śledztwo wszczęła Prokuratura Rejonowa w Białymstoku. Trafiło tam z Sokółki; tamtejsza prokuratura złożyła wniosek wyłącznie jej ze sprawy z racji bliskiej współpracy ze Strażą Graniczną, by nie być posądzoną o brak bezstronności. Zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Białymstoku Dorota Antychowicz powiedziała, że śledztwo jest we wstępnej fazie. Ostatecznie nie wiadomo nawet, ile osób brało w zdarzeniu, bo śledczy mają kilka różnych notatek policji na temat, z różnymi nazwiskami poszkodowanych. - My to sobie wyliczyliśmy, że było dwanaście osób plus kierowca - dodała prokurator zastrzegając, że "pewności nie ma". Wypadek miał miejsce 29 maja. Landrover Straży Granicznej był jedną z atrakcji festynu rodzinnego w Bohonikach koło Sokółki. Grupę dzieci kierowca SG zabrał na przejażdżkę. Na zakręcie auto wypadło z drogi i dachowało. Straż Graniczna podawała po wypadku, że poszkodowanych zostało dziesięcioro dzieci i dwoje dorosłych (kierowca i matka jednego z dzieci). Dwie nastoletnie dziewczynki z najpoważniejszymi obrażeniami (m.in. głowy) musiały zostać w szpitalu na kilka dni, pozostałe osoby po opatrzeniu urazów jeszcze tego samego dnia wyszły ze szpitali w Sokółce i Białymstoku. SG prowadzi własne postępowanie wyjaśniające. Szkód materialnych jeszcze nie zna, bo zniszczony w wypadku samochód wciąż jest w dyspozycji policji. Kierujący autem funkcjonariusz nie został zawieszony.