Chodzi o zderzenie autokaru wiozącego licealistów z Białegostoku do Częstochowy z ciężarową lawetą. Autokar po zderzeniu stanął w płomieniach. Zginęło wówczas 13 osób, w tym dziesięcioro licealistów a także dwaj kierowcy autokaru i kierowca lawety, wiele osób zostało rannych. Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku od kilku lat trwa proces pośrednio związany z tym wypadkiem. Na ławie oskarżonych zasiadają właściciele biura turystycznego, które organizowało wyjazd uczniów. W procesie sąd stara się też wyjaśnić - do końca i ostatecznie - okoliczności i przyczyny wypadku, o co zabiegają rodziny kilkorga ofiar tej katastrofy, aktywnie uczestniczące w procesie. Prokuratura przyjęła, że do wypadku doprowadził kierowca autokaru, który także zginął w tej katastrofie (w tym zakresie śledztwo zostało umorzone). W śledztwie okazało się jednak, że cierpiał na epilepsję. Aby ostatecznie rozstrzygnąć, czy choroba miała związek z zachowaniem się kierowcy na drodze, sąd we wrześniu 2012 roku powołał biegłych z Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi. Opinię otrzymał pod koniec lutego. Nie wyznaczał jednak terminu rozprawy w oczekiwaniu na wnioski stron, które zapoznawały się z opinią. Według informacji przekazanych w czwartek PAP przez biuro prasowe Sądu Rejonowego w Białymstoku, prokurator i obrońcy oskarżonych złożyli wnioski o uzupełnienie opinii i chcą jej doprecyzowania. Sąd uwzględnił te wnioski i zwrócił się do biegłych z Łodzi o uzupełnienie opinii. Jak wynika z przekazanych PAP informacji, sąd zwrócił się do biegłych przede wszystkim o wskazanie przez nich stopnia prawdopodobieństwa związku przyczynowego między stanem zdrowia kierowcy a wypadkiem. Czy jest on np. graniczący z pewnością, znaczny, niewielki czy pomijalny. Na razie nie wiadomo, w jakim terminie biegli uzupełnią opinię. Właścicielom biura turystycznego, z którego wynajęto autokar na wyjazd licealistów, prokuratura zarzuciła szereg nieprawidłowości dotyczących rozliczania czasu pracy kierowców oraz zgłaszania ich zarobków do ZUS. Mają też zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy drogowej poprzez dopuszczenie do pracy kierowcy, który z powodów zdrowotnych nie powinien mieć uprawnień zawodowych do prowadzenia autokarów i ciężarówek, ponieważ cierpiał na epilepsję. Proces trwa od czterech lat. Sąd m.in. uzyskał opinię Instytutu Ekspertyz Sądowych, którego biegli bardzo szczegółowo badali okoliczności wypadku. Zlecając ją, sąd uznał, że dotychczasowe opinie nie pozwalają na jednoznaczną ocenę wypadku. Biegli instytutu ocenili, że jego przyczyną było nieprawidłowe zachowanie kierowcy autokaru i szczegółowo przeanalizowali jego przebieg. Nie zgodzili się jednak z poglądem, że manewr wyprzedzania został podjęty w czasie, gdy prowadzący miał napad padaczki. Na rozprawie kilka miesięcy temu biegli mówili, że choć nie są w stanie wykluczyć tego jednoznacznie, jednak - w ich ocenie - dowody nie potwierdzają takiego stanu rzeczy. We wrześniu 2009 roku prawomocnie zakończył się pierwszy proces m.in. w sprawie lekarki, która wydała kierowcy autokaru zgodę na wykonywanie zawodu, podczas gdy okazało się, że miał on epilepsję - chorobę uniemożliwiającą taką pracę. Kobieta została skazana na karę więzienia w zawieszeniu i czasowy zakaz wykonywania zawodu. Sąd przyjął jednak, że między jej zaniedbaniami a wypadkiem nie ma związku przyczynowo-skutkowego.