Do wypadku doszło w maju 2011 roku na festynie rodzinnym w Bohonikach koło Sokółki. Land rover Straży Granicznej był jedną z atrakcji imprezy. Kierowca SG zabrał na przejażdżkę grupę dzieci. Na zakręcie auto wypadło z drogi i dachowało. Obrażenia odniosło 11 dzieci i jedna osoba dorosła. Dwie nastoletnie dziewczynki z najpoważniejszymi obrażeniami (m.in. głowy) musiały zostać w szpitalu na kilka dni, pozostałe osoby, po opatrzeniu urazów, jeszcze tego samego dnia wyszły ze szpitali. Biorąc pod uwagę opinię biegłego, który ocenił, że kierowca jechał za szybko (dopuszczalna była prędkość 40 km/h, według biegłego - auto jechało 88 km/h), prokuratura postawiła pogranicznikowi zarzut sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, zagrażającej zdrowiu wielu osób. Podejrzany nie przyznał się do zarzutów, w śledztwie odmówił składania wyjaśnień. W styczniu sokólski sąd skierował sprawę do mediacji, która przyniosła porozumienie w kwestii ugód ze wszystkimi poszkodowanymi (w przypadku dzieci - z ich przedstawicielami ustawowymi). Były to przede wszystkim zobowiązania do przeproszenia pokrzywdzonych, ale w kilku przypadkach również wnioski o wypłatę zadośćuczynienia. Dlatego sąd w Sokółce, w wyroku zdecydował też, że funkcjonariusz ma pięciu osobom zapłacić kwoty od 200 zł do 2,5 tys. zł, jako obowiązek naprawienia szkody w całości. Orzekając o warunkowym umorzeniu postępowania na dwa lata próby, wziął jednocześnie pod uwagę wyniki przeprowadzonej mediacji i osiągniętą ugodę.