Postanowienie nie jest jeszcze prawomocne - powiedział prokurator Jerzy Fiedoruk z bielskiej prokuratury. Na początku lutego karetka pogotowia, jadąca na sygnale drogą podporządkowaną, zderzyła się na skrzyżowaniu w Bielsku Podlaskim z autem osobowym. Karetka wiozła do szpitala pacjenta w podeszłym wieku, z zawałem serca. Po przewiezieniu do szpitala inną karetką chory zmarł. Prokuratura poprosiła o opinię biegłych próbując m.in. ustalić, czy śmierć mężczyzny miała związek z wypadkiem karetki. Ci ocenili jednak, że trudno udowodnić, iż obrażenia z wypadku miały decydujący wpływ na zgon, bo stan pacjenta był i tak bardzo poważny. W tej sytuacji prokuratura umorzyła swoje postępowanie. Karetka wiozła do szpitala 84-letniego mężczyznę, który był wcześniej reanimowany w domu. Jechała na sygnale drogą bez pierwszeństwa przejazdu. Na skrzyżowaniu w jej prawy bok uderzyła osobowa toyota. Karetka zjechała z drogi, uderzyła w drzewo i przewróciła się na bok. 58-letniemu kierowcy toyoty, który jechał sam, nic poważnego się nie stało, urazy, m.in. głowy, miały trzy osoby z załogi karetki. Pacjenta zabrała do szpitala inna karetka. Tam jednak zmarł. Powołany w śledztwie biegły z zakresu wypadków drogowych uznał, że do wypadku przyczynili się obaj kierowcy. Jak powiedział prokurator Fiedoruk, co prawda karetka jechała na sygnale, ale - jak zaznaczył - także jej kierowcę obowiązywały przepisy. Dodał, że gdy kierowcy obu aut zobaczyli się nawzajem, odległość była zbyt mała, by można było uniknąć zderzenia.