Kilkadziesiąt straganów rozstawiono po raz pierwszy w tym roku nie przed miejskim ratuszem, siedzibą Muzeum Podlaskiego, a na odremontowanym w zeszłym roku placu miejskim mieszczącym się z tyłu muzeum. Głównym organizatorem jarmarku tradycyjnie był dział etnograficzny Muzeum Podlaskiego. Korzystając ze słonecznej pogody, miejsce to odwiedziło w niedzielę nawet kilka tysięcy białostoczan. Wiele osób przyszło na jarmark przede wszystkim po wyroby związane z Wielkanocą, jak świąteczne ozdoby, dlatego zarówno palmy, jak i pisanki czy baranki z cukru cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem. Palmy przywiozły m.in. twórczynie z Wilna na Litwie. Ich palmy są bardzo kolorowe i bogato zdobione źdźbłami traw i zbóż, kwiatami i ziołami. Jak mówią, praca przy takich palmach trwa cały rok, bo zaczyna się od wysiewów potrzebnych roślin, a kończy na ich farbowaniu i wiciu palmy. Dużą popularnością cieszyły się też kolorowe kwiaty z Bielska Podlaskiego wyrabiane z wikliny i cienkich, kilkucentymetrowych drewnianych "pasków". Do wiklinowej łodyżki długości ok. metra przyczepiono kilkanaście główek kwiatowych w żywych kolorach zrobionych z drewna. Jak podkreślali twórcy kwiatów, drewniane elementy nadają się do wyrobu ozdób tylko wtedy, gdy pochodzą z białego i odpowiednio wysuszonego drewna sosnowego. Kupując pisanki można było wybierać nie tyko w rozmiarach i kolorach, ale i wzorach, w zależności do tego, z jakiej części Podlasia przyjechały ich twórczynie. Najbardziej znane, nawet za granicą, są pisanki z Lipska nad Biebrzą. Tzw. lipska pisanka ma charakterystyczne wzorki powstałe z linii nanoszonych rozgrzanym woskiem, przy pomocy główki od szpilki, specjalnie osadzonej w drewnianym kijku. Na początku linia jest grubsza, na końcu cienka i przypomina przecinek. Z takich "przecinków" powstają gwiazdki, łańcuchy, gałązki. Na jarmarku w Białymstoku nie zabrakło też koszyków - od małych, na święconkę, do dużych, przydatnych w ogrodzie czy w gospodarstwie. Te rodziny, które już kupiły odpowiedni na święconkę koszyk, często od razu dopasowywały do niego ręcznie haftowaną serwetkę na następnym stoisku. Kto poczuł się głodny, mógł spróbować tradycyjnych podlaskich czy kurpiowskich przysmaków: chleba wypiekanego według tradycyjnych receptur, miodu, sera, wędlin. Zainteresowaniem cieszyło się też słodkie piwo jałowcowe domowej roboty, zwane kozicowym. Jak zapewniała ich producentka z Łysych na Kurpiach, oprócz dobrego smaku, takie piwo posiada również walory lecznicze.