Wnioskowany przez obrońców świadek był w przeszłości wiceprezesem ARR. W środę nie stawił się w sądzie, usprawiedliwiając swoją nieobecność udziałem w rozpoczynającym się posiedzeniu Sejmu. Jeśli nie pojawią się nowe wnioski dowodowe, to ostatni świadek, w trwającym od wielu miesięcy procesie. Sąd Rejonowy w Białymstoku próbuje wyjaśnić, czy byli prezesi ARR - Władysław Ł. oraz jego poprzednik Bogdan T. - wydawali polecenia zatrudniania lub zwalniania konkretnych osób w ARR przez co, w ocenie Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, przekroczyli uprawnienia. Obaj do zarzutów się nie przyznają. Polecenia miały być wydawane w 2008 roku ówczesnemu dyrektorowi oddziału ARR w Białymstoku Andrzejowi S. Według prokuratury, chodzi o zatrudnianie oraz zwalnianie osób wbrew zasadom określonym w ustawie o Agencji Rynku Rolnego i organizacji rynków rolnych, która przewiduje, że nabór kandydatów do zatrudnienia na wolne stanowiska pracy "jest otwarty i konkurencyjny". Prokuratura prowadziła śledztwo dotyczące zatrudniania w ARR wraz z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Zarzuty wysokim urzędnikom Agencji postawiono w kwietniu 2009 roku. Postępowanie zaczęło się od zawiadomienia złożonego do CBA przez byłego już dyrektora podlaskiego oddziału ARR, Andrzeja S. Zawiadomił on Biuro, że był naciskany w sprawie zatrudniania osób, które - jego zdaniem - nie miały stosownych kompetencji. S. był jednym z "bohaterów" prowokacji dziennikarzy programu TVN "Teraz my", którzy jesienią 2008 r. pokazali, że w bydgoskim i białostockim oddziale ARR można załatwić pracę, powołując się w rozmowie telefonicznej na znajomości w resorcie rolnictwa. Po tej prowokacji Andrzej S. stracił pracę i w oddzielnym śledztwie został oskarżony o przekroczenie uprawnień przy konkursach dotyczących zatrudnienia dwóch osób. Sąd pierwszej instancji warunkowo umorzył postępowanie wobec niego ale Andrzej S. odwołał się od tego wyroku, bo chce uniewinnienia. Orzeczenie odwoławcze w jego sprawie ma zapaść w najbliższy piątek. Sąd Rejonowy w Białymstoku poinformował na środowej rozprawie, że zechce sięgnąć po akta tej sprawy.