Ciała kobiety nie udało się odnaleźć. W jednym z zeznań jej mąż powiedział, że zatopił je w jeziorze, potem to odwołał. Wyrok dla Marka W. jest prawomocny. Sąd apelacyjny utrzymał też w mocy wyrok 2 lat więzienia dla jego brata, skazanego za zacieranie śladów zbrodni. Sąd oddalił zarówno apelacje obrońców, jak i prokuratury. Ta chciała za zabójstwo kary 25 lat więzienia. Białostocki sąd apelacyjny uznał jednak, że byłaby to zbyt surowa kara. - Kara 15 lat więzienia jest współmierna do czynu - uzasadnił sąd. Sprawa dotyczy zabójstwa sprzed dziewięciu lat. Dopiero w 2005 roku, po latach poszukiwań uznawanej za zaginioną Joanny W. z Olsztyna, do jej zabójstwa przyznał się jej mąż Marek W. Zeznał wówczas, że ciało żony zatopił w jednym z podolsztyńskich jezior. Mimo poszukiwań prowadzonych przez płetwonurków z Marynarki Wojennej, zwłok jednak nie odnaleziono, a Marek W. po kilku dniach odwołał swoje zeznania. Proces miał charakter poszlakowy, opierał się głównie na zeznaniach świadków, przede wszystkim kolegi Marka W. Ten zeznał, że widział ciało zamordowanej kobiety. W 2005 roku sąd uznał zabójstwo za udowodnione i skazał oskarżonego na 25 lat więzienia. Sąd apelacyjny wyrok ten jednak uchylił i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania Sądowi Okręgowemu w Olsztynie. W drugim procesie zapadł wyrok 15 lat więzienia za zabójstwo. Bez zmian został wyrok brata Marka W. W pierwszym procesie kolega skazanego był także oskarżonym, w związku z tym, że nie powiadomił organów ścigania o popełnionej zbrodni. Postawione mu zarzuty uległy jednak przedawnieniu i postępowanie wobec niego zostało umorzone.