Angiograf służy przede wszystkim do udrażniania tętnic wieńcowych, stosuje się go w leczeniu choroby wieńcowej czy zawału serca. Z leczenia i diagnostyki angiografem korzystać będzie rocznie około 5 tys. pacjentów, zabiegów leczniczych będzie ok. 2 tysięcy - poinformował kierownik Kliniki Kardiologii Inwazyjnej USK, dr hab. Sławomir Dobrzycki. Zakup nowej aparatury był możliwy dzięki dotacjom z różnych źródeł. 1,3 mln zł przekazało Ministerstwo Zdrowia, po 500 tys. przeznaczyli marszałek województwa podlaskiego oraz prezydent miasta - powiedział dyrektor szpitala dr Bogusław Poniatowski. Dodał, że przedsięwzięcie wsparło także kilka podlaskich samorządów lokalnych z okolic Białegostoku. Angiograf jest drugim tego rodzaju urządzeniem w Klinice Kardiologii Inwazyjnej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Są teraz dwie pracownie pracujące jednocześnie, co jest bardzo ważne w ratowaniu nagłych przypadków. Zakup angiografu był niezbędny, by klinika mogła skutecznie i na czas leczyć chorych. Urządzenie będzie włączone do działającego w Podlaskiem od 1999 roku 24-godzinnego systemu leczenia zawałów - poinformował kierownik Kliniki Kardiologii Inwazyjnej. Podlaskie wprowadziło taki system leczenia jako drugi region w Polsce po klinice w Zabrzu. - Uruchomienie tego angiografu usprawnia ten system - powiedział dr Dobrzycki. Dodał, że leczenie farmakologiczne pozwala na udrożnienie zablokowanej tętnicy wieńcowej na poziomie 40-50 proc. co się wiąże z tym, że ok. 40 proc. dotkniętych zawałem umiera przed trafieniem do szpitala, a 15-20 proc. - w szpitalu. - Zastosowanie angiografu zmniejsza tę śmiertelność nawet do 2 procent - podkreślił. Dzięki nowemu sprzętowi będzie można także zapobiegać np. udarom mózgu przez umieszczanie stentów (niewielkich sprężynek udrażniających naczynia krwionośne) w tętnicach szyjnych - zaznaczył Dobrzycki. Przypomniał, że "choroby układu sercowo- naczyniowego są główną przyczyną umieralności w krajach rozwiniętych, do których należy Polska". Na planowe zabiegi trzeba będzie czekać około trzech miesięcy. Według Dobrzyckiego nie jest to aż tak długi czas, który - zanim pacjent trafi na zabieg - jest potrzeby chociażby na badania przedambulatoryjne.