Postanowienie nie jest prawomocne, przysługuje od niego zażalenie - poinformował w środę zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ Wojciech Zalesko. Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte półtora roku temu. Początkowo prokuratura odmówiła jego wszczęcia, po zażaleniu złożonym przez obecne władze spółki - jednak podjęła to postępowanie. Podstawą złożonego w prokuraturze zawiadomienia był audyt, a także wewnętrzna kontrola w spółce. Na podstawie tego zawiadomienia prokuratura sprawdzała m.in., czy w spółce miało miejsce zaniechanie pobierania należnych opłat za poddzierżawę terenów na bazarze i nieuzasadnione ekonomicznie zakupy urządzeń. Szacowane w ten sposób szkody miały przekraczać 250 tys. zł. Jak poinformował prokurator Zalesko, powołani biegli ocenili, że działalność poprzedniego zarządu nie doprowadziła do rzeczywistej szkody w majątku spółki. Co prawda przyznali, że bazar nie był dobrze zarządzany, ale to za mało do zarzutu niegospodarności, bo nie było celowości działania. W śledztwie wyjaśniany był też wątek rzekomego przywłaszczenia przez Krzysztofa Putrę laptopa i aparatu fotograficznego ze spółki "Lech". Prokuratura ustaliła, że i tu nie było przestępstwa, bo laptop uległ zniszczeniu i został komisyjnie skasowany. Aparat zaś był na stanie innej osoby. Krzysztof Putra od początku powtarzał, że o wynik tego śledztwa jest spokojny. Gdy zostało wszczęte mówił, że w czasie, gdy kierował spółką, nie było w niej nieprawidłowości. Ówczesne publikacje prasowe, w których pojawiało się jego nazwisko, nazywał "brutalną, prymitywną kampanią wyborczą".