Szefowa prokuratury Urszula Sieńczyło powiedziała, że wyczerpane zostały możliwości procesowe, a ale nie oznacza to, że policja nie prowadzi w tej sprawie żadnych działań. Zastrzegła, że jeśli pojawią się nowe dowody, śledztwo zostanie wznowione. Pod koniec lutego strażacy przez osiem dni gasili w Studziankach pożar wielkiej hałdy sprasowanych odpadów, które miały posłużyć do rozruchu linii technologicznych w budowanym tam Centrum Innowacyjnej Gospodarki Odpadami. Było tam ok. 20 tys. ton śmieci. Składowisko miało ok. pół hektara powierzchni i 10 metrów wysokości. Udało się je ugasić dopiero po przysypaniu hałdy, częściowo już wypalonej i rozebranej, warstwą żwiru. Biegły powołany przez prokuraturę orzekł, że było to umyślne podpalenie i z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że do wzniecenia ognia użyto palnej cieczy. Właścicielem terenu, gdzie magazynowano śmieci, jest firma Czyścioch z Białegostoku. Jeszcze gdy trwała akcja gaśnicza, jej prezes zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu umyślnego podpalenia. Postanowienie nie jest jeszcze prawomocne.