Chłopak będzie odpowiadał przed sądem jak dorosły. Postawiono mu zarzut narażenia osób przebywających w szkole na niebezpieczeństwo utraty zdrowia, a nawet życia. Grozi mu do trzech lat więzienia - poinformował w środę Tomasz Krupa z Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. Gaz został rozpylony w miniony czwartek w toalecie na pierwszym piętrze białostockiego gimnazjum nr 18, ewakuowano 670 osób, uczniów i pracowników. 39 osób, które uskarżały się na ból głowy, duszności i nudności trafiło na obserwację do szpitala. Tomasz Krupa z miejskiej komendy policji w Białymstoku dodał, że chłopak nie przyznaje się do zarzutów. Policja wciąż jeszcze analizuje kolejne dowody w sprawie, m.in. zapisy szkolnego monitoringu. Sprawa prowadzona jest pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe. Jej szef Marek Winnicki powiedział, że na razie podjęta została odmowna decyzja co do zgody na publikację danych i wizerunku podejrzanego. Główne powody, to wiek podejrzanego oraz konieczność dalszej analizy materiału dowodowego. - Trwają jeszcze czynności, by ustalić dokładny stan faktyczny wydarzenia i udział w nim tego podejrzanego - powiedział prokurator. Na razie nie stosowano wobec nastolatka żadnych środków zapobiegawczych. Dyrektor gimnazjum Dariusz Mierzyński powiedział, że nie ma konkretnej wiedzy, który z uczniów jest podejrzany, a jedynie "domyśla się", o kogo chodzi, na podstawie informacji przekazanych mu przez policję. Jego zdaniem nie jest wykluczone, iż mogą być inni podejrzani uczniowie. Pytany o ewentualne konsekwencje w szkole zaznaczył, że przede wszystkim musi być udowodniona wina ucznia. Powiedział też, że jeżeli mowa jest w materiałach policyjnych o 17-latku, to znaczy że chodzi o osobę powtarzającą klasę.