Jak powiedział rzecznik prasowy podlaskiej policji Andrzej Baranowski, akcja zakończyła się o godzinie 1 nad ranem w czwartek. 52-letniego turystę uratowało tylko to, że miał ze sobą telefon komórkowy, z którego wezwał pomoc. Dodał, że dzięki sygnałowi z telefonu policjanci i Straż Graniczna mogli go namierzyć. 52-latek twierdzi, że we wtorek chciał przejść jednym ze szlaków na terenie parku. Z nieustalonych przyczyn zboczył ze ścieżki i zgubił się. Według jego relacji noc spędził na bagnach. Nie wzywał pomocy, bo myślał, że rano sam dojdzie do jakiejś wsi. Jednak po wielu godzinach błąkania się, w środę po południu zadzwonił na policję. Baranowski powiedział, że na miejsce wyruszyli policjanci, a także powiadomieni o zdarzeniu strażnicy Biebrzańskiego Parku Narodowego oraz leśnicy z Nadleśnictwa Knyszyn. Z uwagi na ciężkie warunki w rozległym bagnistym terenie do poszukiwań został skierowany również samolot z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej w Białymstoku, którego załoga dostrzegła zagubionego turystę. Jednak podmokłe tereny nie pozwoliły na lądowanie samolotu w tym miejscu. Dlatego policjanci razem ze strażnikami parku we wskazane miejsce musieli dotrzeć łodzią, którą przepłynęli ponad 30 km, a następnie pieszo. Mężczyznę przetransportowano w rejon wsi Osowiec Twierdza, gdzie czekało na niego wezwane pogotowie ratunkowe. Baranowski powiedział, że na szczęście mężczyźnie nic się nie stało. Zaapelował też, aby wybierając się w dłuższe wyprawy, mieć ze sobą naładowany telefon komórkowy, trzeba też informować najbliższych: gdzie się idzie i kiedy planuje się powrót. Warto również zdobyć informację na temat regionu, w który się wybieramy.