Na początku października oficer dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Suwałkach odebrał zgłoszenie o głośnej imprezie przy ulicy Wigierskiej. Na miejscu mundurowi wylegitymowali uczestników libacji. Okazało się, że w domu przebywa też dziecko, o którego istnieniu rodzice najwyraźniej zapomnieli. Trzylatek przebywał w nieogrzewanym pomieszczeniu. Maluch chodził po podłodze, na której znajdowały się rozbite kawałki szkła. Chłopiec został przekazany pod opiekę ciotce. Rodzice - Jarosław i Jolanta B. - otrzymali nakaz powstrzymywania się od alkoholu i dozór policyjny. W tej chwili Prokuratura Rejonowa w Suwałkach nadzoruje dochodzenie w sprawie narażenia Kubusia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Sąd Rodzinny i Nieletnich sprawdzi, czy sposób wykonywania władzy rodzicielskiej nad dzieckiem jest prawidłowy i czy nie stanowi zagrożenia dla jego dobra. Trwają czynności procesowe w sprawie. Zwiększającą się liczbę podobnych interwencji policjanci tłumaczą zmianą społecznej wrażliwości. Coraz częściej policjanci interweniują na prośbę dalszej rodziny lub sąsiadów. - Liczba interwencji rośnie, ale rośnie także świadomość społeczna. Patologia, przemoc domowa to problemy, które wcześniej były skryte w czterech ścianach. Teraz coraz częściej mówi się o nich, ludzie uświadamiają sobie, że takie zachowania nie są naturalne - mówi Krzysztof Kapusta z KMP w Suwałkach. - Patologię i mity - mam na myśli powiedzenia typu "Jak chłop baby nie bije, to jej wątroba gnije", trzeba piętnować i eliminować. To nie są modele do naśladowania w przyszłości - stanowczo dodaje policjant. Krzysztof Kapusta uważa, że dzięki akcjom informacyjnym, billboardom, audycjom telewizyjnym i radiowym, programom realizowanym przez różne instytucje i samorządy, ludzie stają się bardziej wrażliwi, zaczynają zauważać problemy - często także we własnych domach.