W lutym 2011 roku na trasie doszło do zderzenia samochodu ciężarowego z busem. Wszystkie ofiary to pasażerowie busa. Sześć osób zginęło na miejscu. Według prokuratury, żaden z kierowców nie miał szans na uniknięcie wypadku: nie pozwolił na to stan drogi. Śledczy doszli do wniosku, że winna jest zła konstrukcja szosy, a dokładniej, przebudowanego w 2010 roku dojazdu do pobliskiego gospodarstwa. Przez złe wyprofilowanie dojazdu, woda spływała na jezdnię. Miało to ogromne znaczenie, bo do wypadku doszło podczas ubiegłorocznych mrozów. Na trasie utworzyła się lodowa tafla. Feralnego dnia drogi krajowe w woj. podlaskim były suche, jedynie w miejscu, gdzie doszło do wypadku, utworzyły się lodowe języki. To na nich jeden z kierowców wpadł w poślizg. To już kolejny zarzut dla pracownika GDDKiA W styczniu prokuratura postawiła zarzuty byłemu już pracownikowi GDDKiA, który nadzorował przebudowę trasy. Teraz kolejne zarzuty usłyszał drogomistrz, odpowiedzialny za kontrolę stanu szosy. - Mężczyzna powinien zauważyć, że stan trasy jest niewłaściwy i że zbiera się na niej woda. Jego obowiązkiem było również dopilnowanie, aby usterka została usunięta - tłumaczy Maria Kudyba z Prokuratury Okręgowej w Łomży. Obu mężczyznom za niedopełnienie obowiązków grozi do trzech lat więzienia. Obaj złożyli również wyjaśnienia w tej sprawie. Na razie śledczy nie ujawniają ich treści.