Artur Gaweł, etnolog i kierownik Białostockiego Muzeum Wsi, w wydanej właśnie książce "Rok obrzędowy na Podlasiu" zauważył, że wigilia Bożego Narodzenia pozostawała najbardziej uroczystym dniem w całym roku obrzędowym na Podlasiu. Dzień ten od rana do wieczora obfitował w zwyczaje, wierzenia i działania magiczne. Wierzono, że wszystko, co się wydarzy w tym dniu będzie mieć "dalekosiężny i decydujący" wpływ na przebieg wydarzeń przez cały rok. Gaweł przywołał w książce m.in. zwyczaj zwracania uwagi na to, kto pierwszy przyjdzie z "sąsiedzką wizytą". "Jeśli była to kobieta, to nadchodzący rok miał być nieudany w gospodarowaniu i w innych zaplanowanych przedsięwzięciach, przeciwnego skutku spodziewano się po odwiedzinach mężczyzny" - napisał Gaweł. Wigilia była też dniem, kiedy dom sprzątano i dekorowano na święta. Gaweł pisze, że jedną z najstarszych i najważniejszych dekoracji, której używano jeszcze na początku XX wieku, był snop zboża. Nazywano go: koleda, hościk oraz dziad, i stawiano w rogu izby. Jak zauważył Gaweł, tradycja ta zanikła, a dziś w to miejsce stawiana jest choinka. Snopek miał też w tradycji moc magiczną, po wigilijnej kolacji słomą ze snopka obwiązywano drzewa w sadzie, aby wydały dużo owoców. Słomą tą karmiono też zwierzęta, co miało zapewnić im zdrowie. Domy dekorowane były też gałązkami świerku lub sosny, które wkładano za obrazy, między belki pułapu i ścian. Popularne było również zdobienie ścian papierowymi wycinankami. Na suficie wieszano słomiane pająki: ażurową ozdobę zrobioną ze słomy i nici. Gaweł pisze też, że obowiązkowym wystrojem wigilijnym było siano na biesiadnym stole, rozkładano je również na ławach i pod stołem. Miało ono mieć moc przekazywania zdrowia i płodności. Siano traktowano jako jedną z wigilijnych potraw, ale spożywaną przez zwierzęta w gospodarstwie. Istniał też zwyczaj spania na tym sianie po przyjściu z pasterki. Wieczerzę wigilijną rozpoczynano "w momencie dostrzeżenia pierwszej gwiazdy na niebie". Po wspólnej modlitwie, przełamaniu się opłatkiem i złożeniu sobie życzeń, zasiadano do stołu. Wieczerzę rozpoczynał najstarszy wiekiem mężczyzna. Gaweł zauważył, że dbano, by kolacja była uroczysta i poważna oraz by przy stole siedziała parzysta liczba osób. Jeśli była nieparzysta - jak wyjaśnia autor - wróżyło to śmierć w najbliższym roku jednej z osób przy stole. Starano się, by na kolacji wigilijnej była nieparzysta liczba potraw, od siedmiu do jedenastu. Jednym z najbardziej popularnych dań była kucia (kutia), czyli pęczak z dodatkiem maku i miodu. Często też jedzono kisiel, który przygotowywano zalewając gorącą wodą owsianą mąkę. Po wystygnięciu miał on konsystencję galarety. Oprócz tego, na wigilijnym stole można było znaleźć m.in. gotowaną kapustę z grzybami, gotowane ziemniaki, suszone gruszki czy różne dania ze śledzi. Podczas wieczerzy, a także po jej zakończeniu - jak pisze Gaweł - także wróżono. Jedną z najbardziej popularnych wróżb w trakcie kolacji było rzucanie grochem, co miało wpłynąć na wzrost uprawianych roślin. Inną wróżbą było wyciąganie spod obrusa źdźbeł siana - im dłuższy, tym miały być lepsze zbiory w nadchodzącym roku. Po kolacji panny wychodziły przed dom, stukały drewnianą łyżką w płot i nasłuchiwały, z której strony będzie słychać szczekanie psa, stamtąd miał przybyć przyszły mąż. Wigilię kończyła wieczorna msza, pasterka, która odbywała się po północy. Niektórzy gospodarze wierzyli, iż kto pierwszy wejdzie do kościoła, ten najszybciej we wsi skończy prace polowe.