Grzegorz Gałązka jeszcze kilka miesięcy temu w rozmowie z dziennikarzami tłumaczył, że suwalskiego szpitala nie stać na zapewnienie kobietom bezpłatnych znieczuleń, ponieważ NFZ refunduje znieczulenie tylko wtedy, gdy poród wymaga cesarskiego cięcia lub innego zabiegu. - Jeśli poród jest naturalny, przebiega prawidłowo i kobieta chce otrzymać znieczulenie, to nie ma innego wyjścia, musi za nie zapłacić - mówił Gałązka. Kobiety, które zdecydowały się na znieczulenie zewnątrzoponowe musiały pokryć nie tylko koszt medykamentów, ale i koszt pracy anestezjologa - płaciły około 520 złotych. Szpital w Suwałkach był jedyną placówką w województwie, która pobierała opłaty za znieczulenia. Zmiany przyszły nagle - płatną usługą szybko zainteresował się Narodowy Fundusz Zdrowia. - Od 1 lipca 2008 roku NFZ finansuje porody w ramach Jednorodnych Grup Pacjentów. Zgodnie z regułami obowiązującymi praktycznie w całej Europie, przyjęto standardową, uśrednioną wycenę porodu. Wynosi ona tyle samo w przypadku cięcia cesarskiego, porodu tzw. siłami natury i porodu ze znieczuleniem. Ideą tego rozwiązania było, aby lekarz wybierał najlepsze rozwiązanie dla pacjentki - nie kierując się tym, który sposób porodu przynosi szpitalowi największe korzyści. Taki poród jest wyceniony na około 1650 zł - mówi Adam Dębski, rzecznik prasowy podlaskiego NFZ. Rzecznik dodaje też, że żaden szpital nie zgłosił sprzeciwu odnośnie wysokości opłaty za poród. - W kwietniu tego roku przeprowadziliśmy kontrolę w szpitalu w Suwałkach. Przyjrzeliśmy się kwestii pobierania opłat za znieczulenie podczas porodu, sprawdziliśmy również czas pracy anestezjologów. Wyniki kontroli nie były zadowalające i NFZ nałożył na szpital karę w wysokości ponad 100 tys. złotych - powiedział Dębski. Rzecznik Funduszu zapytany o możliwość odzyskania pieniędzy przez pacjentki, odpowiada: "To nie jest już pytanie do nas".