Niektórzy kandydaci mają domy na Suwalszczyźnie, inni czasem odwiedzają region, jednak w tegorocznej kampanii oficjalnie raczej do Suwałk nie zawitają i nie spotkają się z swoimi wyborcami. Zostało niewiele czasu, do grodu nad Czarną Hańczą mogą co najwyżej przyjechać współpracujący ze sztabami wolontariusze. We wtorek miasto znalazło się wśród przystanków "błękitnego touru" Bronisława Komorowskiego. Autobus był jednym z 20 autokarów z młodymi sympatykami kandydata PO, którzy w tym tygodniu mają dotrzeć do ponad 400 miejscowości w całej w Polsce i zachęcić do głosowania na marszałka. Busy wyborcze ma też Jarosław Kaczyński, który zapowiada, że w ten sposób postara się trafić do każdego powiatu w kraju. Materiały wyborcze Bronisława Komorowskiego zalewają miasto. Kandydat na prezydenta jest na słupach ogłoszeniowych, a ogromny baner ze zdjęciem marszałka wisi także na fasadzie centrum handlowego "Arkadia". Liczbą plakatów na słupach nie ustępuje mu kandydat PiS - Jarosław Kaczyński. Pozostali uczestnicy batalii wyborczej są właściwie niezauważalni. Ofensywę przeprowadzają w Internecie. Nasza-klasa, Blip, Facebook, blogi, Twitter, youtube.com - to tylko niektóre z portali, na których udzielają się kandydaci. W tym roku bezpośrednie spotkania z wyborcami zastąpiły wirtualne kontakty i listy poparcia. Internauci podchodzą jednak z dystansem do akcji internetowych i "walki na plakaty". - Zawsze popierałam PO i jeśliby główna walka toczyłaby się pomiędzy Napieralskim a Komorowskim, miałbym naprawdę duży dylemat na kogo oddać głos. Jeśli oddam go na PO, nie będę miała najmniejszych wyrzutów sumienia, że dałam się kupić reklamie. Nie sądzę, że człowiek popierający określonego kandydata mógłby zmienić zdanie o 180 stopni pod wpływem ulotek czy spotów - uważa jedna z użytkowniczek suwalki.info. Nie na plakaty i nie na banery będą więc głosować Polacy.