Ryszard Ołów zapytany o kolejny akt wandalizmu w bloku komunalnym przy ulicy Franciszkańskiej nie kryje rozdrażnienia. - W innych spółdzielniach zdarzają się większe straty. Prezesi się tym nie chwalą. W Suwałkach krążą obiegowe opinie, że tu mieszka element. To nieprawda, będę bronił tych ludzi - mówi z naciskiem. Zdaniem kierownika nie można wszystkich obciążać odpowiedzialnością zbiorową. Fakt, że ktoś znalazł się w gorszej sytuacji finansowej, nie czyni go gorszym. - Zakładanie z góry, że wszyscy ludzie tam mieszkający są źli, jest krzywdzące - uważa kierownik. Jak twierdzi, mieszkańcy ulicy Franciszkańskiej wciąż "się docierają". Kilka miesięcy temu odbyło się spotkanie z suwalczanami zajmującymi mieszkania komunalne w tamtej części miasta. Pracownicy Zarządu Budynków Mieszkalnych dowiedzieli się, że sprawcami zniszczeń są często młodzi mieszkańcy innych osiedli, którzy odwiedzają swoich znajomych z Franciszkańskiej. - Mamy na to dowody - zaznacza Ołów. Ustaleniem tożsamości podpalacza zajmuje się KMP w Suwałkach. - Sprawę zgłosiliśmy policji. Już rozmawialiśmy na temat podpalenia z dzielnicowym - dodaje.