Ze względu na charakter sprawy, proces został utajniony. Sprawa wyszła na jaw wskutek działań operacyjnych Straży Granicznej, dotyczących zupełnie innych zdarzeń. Funkcjonariusze Straży Granicznej dostali bowiem niejako przy okazji informację o nielegalnym usunięciu ciąży i sygnał przekazali prokuraturze. Ta przesłuchała dziewczynę, która przyznała się, że rok wcześniej zgłosiła się do ginekologa z prośbą o usunięcie wczesnej ciąży. Kobieta zeznała, że lekarz przepisał jej leki wywołujące poronienie i poinstruował, jak je przyjmować. Przed sądem stanęła oprócz lekarza jeszcze jedna osoba, której postawiono zarzut pomocnictwa. To znajomy dziewczyny, który dzwonił do niej w nocy, by przypomnieć, że ma wziąć tabletki. Według polskiego Kodeksu karnego osoba, która za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów, podlega karze do trzech lat więzienia. Sama kobieta nie jest karana. Jak mówią prokuratorzy, takie sprawy bardzo rzadko wychodzą na jaw, bo żadna ze stron nie ma interesu, by to ujawniać.