Oskarżeni w tej sprawie, to mężczyźni zatrudnieni w lokalu w charakterze służby porządkowej; po odczytaniu aktu oskarżenia zaczęli składać wyjaśnienia. Zrobił to, ale "otwartą dłonią" Na ławie oskarżonych zasiada osiem osób, ale najpoważniejszy zarzut - ciężkiego uszkodzenia ciała skutkującego śmiercią - postawiono mężczyźnie, który uderzył w twarz 24-latka. To po tym ciosie chłopak upadł, uderzając głową w twarde podłoże. Obrażenia były na tyle poważne, że zakończyły się śmiercią. Oskarżony nie przyznał się, że uderzył chłopaka pięścią, jak przyjęła prokuratura. Twierdzi, że zrobił to, ale "otwartą dłonią". - Nie było moim celem zrobienie jakiejkolwiek krzywdy - powiedział. Wyjaśniał, że był świadkiem wyprowadzania na zewnątrz dwóch-trzech "bardzo agresywnych mężczyzn". Doszło do szamotaniny, "leciały obelgi". Mówił, że "był przekonany", że za chwilę zostanie uderzony przez jednego z nich, wtedy wyprowadził cios. - Wydaje mi się, że nie był to silny cios - mówił. Nie potrafił jednoznacznie wyjaśnić, w jaki sposób mężczyzna, który upadł, uderzył głową o podłoże i stracił przytomność, znalazł się w środku klubu, a potem powtórnie na zewnątrz. Nie było też jasne, kto zawiadomił policję i pogotowie. - To ogromna tragedia, mam nadzieję, że kiedyś zostanie mi to wybaczone - mówił. Kolejnym siedmiu osobom prokuratura postawiła zarzuty nieudzielenia pomocy nieprzytomnemu chłopakowi, który był w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Pięć z nich zostało też oskarżonych o pobicie, jeszcze w lokalu, brata 24-latka. Zaczęło się od awantury w lokalu Zdarzenie miało miejsce przed rokiem przy ul. Lipowej w centrum Białegostoku. Wszystko zaczęło się od awantury w lokalu, która następnie przeniosła się na ulicę. Na początku śledztwa kilka osób było aresztowanych, teraz wszyscy odpowiadają przed sądem z wolnej stopy. Prokuratura powoływała w sprawie biegłych, którzy zajmowali się odzyskiwaniem danych z monitoringu w lokalu. Tam widać przebieg zdarzeń, które doprowadziły do śmierci przed nocnym lokalem. Rodzice zmarłego chłopaka, którzy w procesie mają status oskarżycieli posiłkowych, złożyli w poniedziałek wniosek o 130 tys. zł zadośćuczynienia od oskarżonych. Sąd poinformował, że z urzędu zawiadomi m.in. prokuraturę i Okręgową Izbę Lekarską o tym, iż biegli negatywnie zweryfikowali trzy zwolnienia lekarskie, które głównemu oskarżonemu wystawił lekarz z uprawnieniami lekarza sądowego. Na podstawie tych zwolnień oskarżony nie stawiał się w sądzie z powodu problemów z kręgosłupem, a proces przez dwa miesiące nie mógł się rozpocząć.