Mężczyzna został zakuty w kajdanki, zasłabł i mimo prób reanimacji, zmarł. Do zdarzenia doszło w piątek nad ranem. Policję o interwencję prosił dyspozytor komunikacji miejskiej. Jak relacjonował dyżurnemu policji, nieprawidłowo zaparkowany samochód blokował pętlę autobusową. Na miejsce przyjechał patrol. W zamkniętym od środka samochodzie za kierownicą siedział młody mężczyzna. Jak poinformował rzecznik prasowy podlaskiej policji Jacek Dobrzyński, według relacji funkcjonariuszy z patrolu, najpierw nie reagował na nic i nie chciał otworzyć drzwi. Potem, wzburzony, wysiadł z auta i rzucił się na policjantów. Po szamotaninie założono mu kajdanki. Leżący na ziemi mężczyzna nagle zasłabł i stracił przytomność. Policjanci próbowali go reanimować, wezwali karetkę. Mężczyzna zmarł. - Okoliczności i przebieg policyjnej interwencji wyjaśniają funkcjonariusze Wydziału Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Niezależnie od tego sprawę wyjaśnia Prokuratura Rejonowa w Białymstoku, gdzie są przesłuchiwani interweniujący policjanci i świadkowie tego zdarzenia - dodał Dobrzyński. Wśród świadków jest przechodzień, który pomagał policjantom obezwładnić agresywnego mężczyznę. Śledztwo własne (prokurator wykonuje czynności osobiście) prowadzi w tej sprawie Prokuratura Rejonowa w Białymstoku. Jej szefowa Urszula Sieńczyło powiedziała, że obecny jego kierunek to przekroczenie uprawnień przez policjantów i nieumyślne spowodowanie śmierci. Zastrzegła jednak, że nie ma jeszcze wyników sekcji zwłok, a te będą znane najwcześniej w poniedziałek. Wciąż też trwają przesłuchania świadków, by ustalić przebieg zajścia. - Zdarzenie było wynikiem podjęcia interwencji przez funkcjonariuszy, ale czy to była interwencja podjęta właściwie czy niewłaściwie, to dopiero śledztwo ustali - dodała prokurator.