Do wypadku, który okazał się najpoważniejszą katastrofą drogową w regionie, doszło 30 września 2005 roku na trasie Białystok-Warszawa. W zderzeniu autokaru z ciężarową lawetą zginęło dziesięcioro uczniów - białostockich maturzystów jadących do Częstochowy, dwaj kierowcy autokaru (prowadzący pojazd i jego zmiennik) oraz kierowca lawety; 42 osoby zostały ranne. Samochody zderzyły się na pasie ruchu lawety, w czasie ryzykownego manewru wyprzedzania podjętego przez kierowcę autokaru. W procesie oskarżeni byli małżonkowie Z. - właściciele agencji turystycznej, z której wynajmowany był autokar. Sąd skazał ich w poniedziałek na kary więzienia w zawieszeniu i grzywny za nieprawidłowości związane z działalnością ich firmy, ale uniewinnił od zarzutu sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy drogowej poprzez zatrudnianie kierowców, którzy z racji zdrowotnych przeciwwskazań nie powinni mieć uprawnień do pracy za kierownicą. Sąd próbował w tym procesie jednoznacznie ustalić, czy ryzykowny manewr wyprzedzania podjęty przez kierowcę autokaru to wynik wyłącznie jego lekkomyślnego zachowania, czy też może, w momencie wyprzedzania, miał on atak epilepsji i nie panował nad pojazdem. Uzasadniając wyrok sędzia Marek Dąbrowski przyznał, że wciąż nie ma pewności, czy był to atak epilepsji czy jednak brawura kierowcy. Mówił, że "domyśla się", że mógł to być atak choroby, ale jeżeli jest "szczypta niepewności", a tak jest w tej sprawie, to nie można odrzucić też wersji o ryzykownym manewrze wyprzedzania.13 ofiar śmiertelnych a wyrok w zawieszeniu. Zgadzasz się z takim rozstrzygnięciem?