Marek Minda, w latach 90. ubiegłego wieku również senator, był karany za przestępstwo związane z działalnością gospodarczą spółki, która miała produkować sprzęt medyczny w Łomży. Najpoważniejszym zarzutem postawionym w śledztwie obejmującym kilka osób, było wyłudzenie kredytu. Ponieważ do ubiegłorocznych wyborów samorządowych nie doszło do zatarcia skazania, Minda nie miał tzw. prawa wybieralności, czyli prawa kandydowania na radnego sejmiku. - Sprawa karna tylko dlatego dotyczyła mnie, że znalazłem się w zarządzie spółki, która w Łomży swego czasu produkowała sprzęt medyczny. Nigdy nie byłem zatrzymany, nie byłem aresztowany, jednak wyrok zapadł. Było to bardzo dawno, wiele lat temu - mówił w poniedziałek podczas sesji sejmiku Minda. Jak tłumaczył, "z uszanowaniem dla procedury wyborczej" przed startem w wyborach pytał jedno z biur prawnych, jak wygląda kwestia zatarcia jego skazania i możliwości udziału w wyborach. Powiedział, że prawnik zapewnił go, iż zatarcie nastąpiło z mocy prawa. Minda dodał, że dopiero gdy okazało się, iż nic takiego nie nastąpiło, przed miesiącem sam wystąpił z takim wnioskiem i "zapis został zatarty". Radni dyskutowali o wniosku komisarza wyborczego, pytali też radcę prawnego sejmiku, jaki skutek miałaby ich decyzja odmowna, czyli gdyby nie wygasili mandatu Mindy. Marszałek województwa Jarosław Dworzański (PO) pytał, czy na dzień kandydowania w wyborach formalnie skazanie mogło być zatarte. - Tak, gdybym wiedział i wystąpił do sądu w Łomży o zatarcie - odparł Minda. Dworzański ocenił, że Minda jest "ofiarą ułomnego prawa". Powiedział też, że biuro wyborcze w odpowiednim czasie nie zwróciło uwagi na brak zatarcia skazania i teraz "rękami radnych tej izby próbuje ten błąd naprawić". Zadeklarował, że będzie głosował przeciw. Radni PiS, którzy są w opozycji do rządzącej w sejmiku koalicji PO-PSL, podkreślali, że głosowanie ma jedynie potwierdzić fakt, ale nie tworzy prawa. Radny PiS Marek Komorowski mówił, że wygaśnięcie mandatu nastąpiło z mocy prawa i Marek Minda nie powinien być radnym od samego początku. Według zapisu w kodeksie karnym zatarcie skazania na karę więzienia następuje z mocy prawa, po upływie 10 lat od wykonania kary, jej darowania lub od przedawnienia jej wykonania. Sąd może jednak, na wniosek skazanego, zarządzić zatarcie skazania już po upływie 5 lat, jeżeli skazany w tym okresie przestrzegał porządku prawnego, a wymierzona kara nie przekraczała 3 lat więzienia. Szef delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Białymstoku Marek Rybnik powiedział, że przepisy ordynacji wyborczej, które w tej sytuacji miały zastosowanie, mówią wyraźnie, że w przypadku radnego, który w momencie wyboru nie posiadał prawa wybieralności, powinno nastąpić wygaszenie mandatu. Rybnik dodał, że sprawa Marka Mindy wyszła na jaw przy tegorocznych wyborach parlamentarnych, w których miał on zamiar startować z podlaskiej listy SLD. Zgodnie z kodeksem wyborczym obowiązkiem biura wyborczego było przesłanie danych wszystkich kandydatów do Krajowego Rejestru Karnego z pytaniem, czy te osoby - kandydujące w wyborach - nie były karane za przestępstwa umyślne. Wówczas okazało się, że nazwisko kandydata figuruje w rejestrze. Wyjaśnił, że przy wyborach samorządowych sprawdzano jedynie oświadczenia lustracyjne. Poinformował też, że po otrzymaniu informacji z sejmiku o podjęciu uchwały o odmowie wygaszenia mandatu delegatura wystosuje pismo do wojewody podlaskiego, który ma nadzór merytoryczny nad organami samorządów. Wojewoda wezwie wówczas sejmik jeszcze raz do wygaszenia mandatu, a jeśli tego nie zrobi - powinien wydać zarządzenie zastępcze, czyli wygasić mandat swoją decyzją. Rzeczniczka wojewody podlaskiego Joanna Gaweł powiedziała, że urząd czeka, aż wpłynie do niego uchwała sejmiku. Zapewniła, że na pewno będzie sprawdzona pod względem prawnym.