Do lasu wróciła część drewna ze ściętych 190 starych dębów. Powrót nakazał minister środowiska, który po interwencji ekologów uznał, że wycinka była błędem i zakwestionował decyzję podlaskiego konserwatora przyrody. Akcja potrwa jeszcze jeden dzień i zależy od pogody. Jak tłumaczy nadleśniczy nadleśnictwa Czarna Białostocka Kazimierz Antowski, przy rozkładaniu konarów musi być przymrozek, żeby nie pękała kora - niszczy to bezpowrotnie znajdujące się w drewnie larwy chronionego chrząszcza - zgniotka cynobrowego. Ten chrząszcz jest w Czerwonej Księdze zagrożonych gatunków, jest także objęty ochroną na mocy dyrektywy siedliskowej UE. Konserwator wiosną tego roku wydał leśnikom zgodę na wycinkę drzew zaatakowanych przez szkodnika - chrząszcza opiętka dwuplamkowego. Od decyzji konserwatora odwoływała się Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, minister uwzględnił to odwołanie i wstrzymał wycinkę, w międzyczasie drzewa zostały wycięte, a część drewna od razu sprzedana. Minister nakazując powrót drewna do rezerwatu uznał, że zmniejszy to negatywne skutki wycinki dla środowiska w rezerwacie. Rozkładanie drewna w rezerwacie odbywa się tak, by nie dopuścić do dalszych zniszczeń. Według Antowskiego, po całej operacji do rezerwatu wróci znaczna część drewna. Sprzedana została około jedna czwarta drewna, ok. 80 metrów sześciennych w ogóle nie zostało ruszone, pozostało w rezerwacie w miejscu wycinki, "trochę" - jak powiedział - drewna skradziono. Przy drodze zostało jeszcze tak zwane drewno dłużycowe, które ma tam na razie zostać, bo wnoszenie go w głąb rezerwatu mogłoby zbytnio naruszyć ściółkę, ale i zaszkodzić larwom zgniotka w razie odpadnięcia kory; ma zostać zabezpieczone przed kradzieżą. Nadleśniczy ubiega się o zgodę ministra na pozostawienie w tym miejscu tego drewna. Wówczas postawiono by tablice informujące o jego historii.