Ośmiokilometrowy zator powstał w wyniku podwyższonego stanu rzeki wzdłuż drogi Cieciory - Pupki. Jednak w okolicy nie ma żadnych zabudowań, dlatego zator nie zagrażał mieszkańcom ani budynkom. Jak powiedział w czwartek wójt gminy Turośl Piotr Niedbała, istniało zagrożenie, że zator może spowodować zniszczenie mostu w miejscowości Cieciory. Most usytuowany jest na żelbetonowych podporach, a za nim gromadził się lód. Dlatego podjęto decyzję, by saperzy rozkruszyli lód. Rzeczniczka wojewody podlaskiego Joanna Gaweł poinformowała w piątek, że akcja na rzece trwała do późnych godzin nocnych, prowadzona była etapami. Najpierw rzucano ładunki wybuchowe na zator z mostu, następnie przygotowano sieć detonującą. Dodała, że udało się skruszyć znaczną część zatoru i nie ma już zagrożenia dla mostu. Akcja potrwa jeszcze w piątek. Jak powiedział PAP wójt Niedbała, do usunięcia zostało jeszcze ok. 20 metrów zatoru, ale - w jego ocenie - pozostały lód uda się rozkruszyć w piątek. Gaweł poinformowała, że przez zator zostały podtopione dwa budynki mieszkalne w sąsiedniej gminie. - Jednakże nie istnieje potrzeba ewakuacji mieszkańców, ponieważ woda cofa się od zabudowań - dodała. Służby na bieżąco monitorują sytuację. Z wnioskiem do wojewody podlaskiego o użycie wojska do kruszenia zatoru na rzecze wystąpił w środę wójt gminy Turośl. W Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej w Giżycku zamknięto dopływy wody do rzeki Pisy na jazie w Karwiku i Kwiku o 50 procent, w celu uniknięcia podtopień.