Termin rozpoczęcia procesu powinien być ustalony jeszcze w lutym - poinformowała we wtorek przewodnicząca wydziału III karnego Sądu Rejonowego w Białymstoku Beata Brysiewicz. Sprawa ciągnie się od kilku lat, krążąc między prokuraturą i dwoma białostockimi sądami: rejonowym i okręgowym. Jesienią 2007 roku ostatecznie trafiła do rejonowego, który dotąd nie wyznaczył terminu rozpoczęcia procesu. Sprawa jest skomplikowana, bo dotyczy zdarzeń na Białorusi, tam też są pokrzywdzeni w tej sprawie i większość świadków. Pierwsza próba jej osądzenia miała miejsce w 2006 roku. Proces rozpoczął się w sądzie rejonowym, który podjął jednak decyzję o zwrocie akt prokuraturze do ponownej weryfikacji materiału dowodowego pochodzącego z Białorusi. Ta złożyła skutecznie zażalenie, więc sprawa wróciła do sądu rejonowego. Ten przekazał ją okręgowemu, bo w międzyczasie zmieniła się właściwość sądów, a okręgowy - znowu rejonowemu. Oskarżony Andriej Żukowiec powołuje się na związki z białoruską opozycją antyłukaszenkowską. Do zarzutów się nie przyznaje i twierdzi, że materiał dowodowy przeciwko niemu został na Białorusi sfałszowany. W lutym 2001 roku Żukowiec został przypadkowo zatrzymany w Białymstoku w czasie kontroli drogowej. Okazało się wówczas, że w swoim kraju jest poszukiwany listem gończym za wyłudzenie kredytów. Trafił do aresztu. Władze Białorusi zażądały jego wydania, ale polski sąd uznał, że jest to prawnie niedopuszczalne i ocenił, że w tym kraju Żukowca czeka niesprawiedliwy proces. Dlatego śledztwo przejęła prokuratura w Białymstoku i po wielu miesiącach postępowania, co wiązało się m.in. ze ściągnięciem, a potem tłumaczeniem materiałów z Białorusi, skierowała do miejscowego sądu akt oskarżenia. Żukowiec mieszka i pracuje w Białymstoku. W procesie odpowiada z wolnej stopy i nie korzysta z pomocy obrońcy.