To powtórny proces; sąd ma zbadać przede wszystkim, czy oskarżeni działali w grupie zorganizowanej. Sprawa dotyczy malowania swastyk, napisów "SS" i antyżydowskich haseł w Białymstoku w 2007 roku. Pojawiły się one wówczas m.in. na pomniku ofiar tamtejszego getta, cmentarzu żydowskim i tablicy upamiętniającej twórcę esperanto, pochodzącego z Białegostoku Ludwika Zamenhofa. Mężczyźni przygotowali też wielki baner ze swastykami i napisem "Jude raus", który miał zawisnąć w centrum miasta. W związku z tymi ekscesami, jesienią 2007 r. zatrzymano blisko 20 młodych osób. Większość z nich to nieletni, którzy odpowiadali przed sądami dla nieletnich. Wobec głównych pełnoletnich oskarżonych w pierwszym procesie zapadły wyroki w zawieszeniu, ale nie za działanie w zorganizowanej grupie, jak chciała prokuratura. Tymczasem z zebranych w śledztwie materiałów wynika, że w środowisku skinheadów, do którego należeli oskarżeni, działała grupa pod nazwą "IV Edycja". Dlatego w kasacji, którą złożyła osoba prywatna - występująca w procesie jako oskarżyciel posiłkowy - Sąd Najwyższy ocenił, że należy jeszcze raz zbadać ten wątek sprawy i ostatecznie rozstrzygnąć, czy była to zorganizowana grupa przestępcza w definicji Kodeksu karnego. Kara za to byłaby surowsza. Teraz sąd ma dokładniej zbadać m.in., czy celem istnienia grupy w środowisku skinheadów było popełnianie przestępstw, czy były one planowane, czy dochodziło do spotkań, podziału i realizacji zadań. Do przesłuchania zostało kilku świadków z listy osób wskazanych przez Sąd Najwyższy; nie można im jednak doręczyć wezwań, bo nie ma ich pod adresami, pod którymi są zameldowani. Sąd próbował ustalić ich miejsce zamieszkania przez Centrum Personalizacji Dokumentów MSW, ale w przypadku trzech, z czterech osób, otrzymał stamtąd te same adresy zamieszkania. Na wniosek prokuratora sąd postanowił więc jeszcze raz spróbować wezwać tych świadków oraz osobę, która w najbliższych tygodniach ma wrócić z zagranicy. Proces został odroczony do połowy maja.