Łącznie oskarżonym postawiono zarzuty dotyczące około stu przestępstw. Prokuratura zarzuca im m.in. działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, działanie na szkodę spółek należących do grupy i niegospodarność, a straty szacuje na kilkanaście milionów złotych. To ponowny początek procesu, który po raz pierwszy ruszył w marcu ubiegłego roku. Potem jednak z powodów proceduralnych (rzecz dotyczyła zmiany właściwości sądów dla tego typu spraw) trafiła do białostockiego sądu okręgowego, a potem ponownie została przeniesiona do rejonowego. Prokurator rozpoczął w piątek odczytywanie aktu oskarżenia, który ma - z uzasadnieniem - kilkaset stron. Potrwa to kilka rozpraw (za pierwszym razem poświęcono na to w sumie cztery posiedzenia sądu). Wcześniej sad oddalił wnioski składane przez oskarżonych lub ich obrońców, a dotyczące m.in. zwrotu sprawy prokuraturze do uzupełnienia materiału dowodowego. Zarzuty w tym procesie dotyczą m.in. działania w zorganizowanej grupie przestępczej, działania na szkodę spółek w branży tekstylnej, a nawet prania brudnych pieniędzy. Inne zarzuty to także przestępstwa podatkowe, niegospodarność, unikanie płacenia składek ZUS oraz przywłaszczenie pieniędzy pracowników (chodzi o składki pobierane od wynagrodzeń). Szkody pięciu spółek tylko z tytułu niegospodarności prokuratura szacuje na 16 mln zł, ale wśród poszkodowanych jest też ZUS, Skarb Państwa i ponad 600 pracowników. ZUS złożył do akt sprawy wniosek o obowiązek naprawienia szkody przez czterech oskarżonych, sięgający ponad 5,5 mln zł niezapłaconych składek na ubezpieczenie społeczne pracowników. Zarzuty postawione oskarżonym dotyczą przestępstw w latach 2001-2005. Niektórym grozi nawet do 15 lat więzienia. Według prokuratury, największe szkody poniosła należąca wówczas do grupy spółka Uniontex SA z Łodzi - łącznie ok. 10 mln zł. Chodziło m.in. o wyprowadzanie ze spółki majątku w postaci różnych aktywów i towarów. Zapłatą miały być udziały w innych spółkach grupy Fasty. Prokuratura uważa je za fikcyjne, bo - jak ocenia - powstały w wyniku podwyższania kapitału, bez rzeczywistych środków. Sytuację w spółce Uniontex badała Najwyższa Izba Kontroli i po swojej kontroli zawiadomiła białostocką prokuraturę. Najwięcej zarzutów mają dwaj ówcześni główni akcjonariusze "Fast": Wojciech T. i Grzegorz Ł., przedsiębiorcy znani w branży tekstylnej. Na początku 2004 roku zostali na krótko aresztowani w związku z zarzutami dotyczącymi Unionteksu, po złożeniu zażaleń i protestach pracowników spółek grupy "Fasty" areszt zamieniono im na poręczenia majątkowe. Oskarżono ich o popełnienie ponad 20 różnych przestępstw, w tym kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą i "pranie pieniędzy". Według prokuratury, przy tym przestępstwie nienależne pieniądze z jednej spółki były wyprowadzane przez firmę mającą konto w banku na jednej z egzotycznych wysp, a potem przez firmę działającą w Białymstoku trafiały do innej. Prokuratura tłumaczy, że zastosowanie kwalifikacji działań oskarżonych jako zorganizowanej grupy przestępczej wynika z charakteru przestępstw. W uzasadnieniu aktu oskarżenia prowadzący śledztwo napisał, że decyzje ekonomiczne podejmowane były nie w konkretnych spółkach, ale poza nimi, przez właścicieli tych spółek. Skomplikowane śledztwo w tej sprawie trwało kilka lat. Zaczęło się od sygnału z Urzędu Kontroli Skarbowej, który mechanizm podwyższania kapitału w grupie "Fasty" ocenił jako podejrzany i zawiadomił o tym prokuraturę. Grupę utworzono na bazie znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej dawnych Zakładów Przemysłu Bawełnianego "Fasty" w Białymstoku. W połowie lat 90. zostały one sprywatyzowane. Wówczas były największym w mieście zakładem pracy, zatrudniającym kilka tysięcy osób. Po przejęciu zakładu przez grupę prywatnych inwestorów, "Fasty" dały początek tworzeniu grupy spółek, bo dołączano do nich zakłady w Łodzi i Andrychowie. Obecnie, po różnych zmianach restrukturyzacyjnych, spółki działają jako Grupa Andropol SA w Andrychowie.