O "wyższej szkole wstydu" - jak ochrzciła PWSZ jedna z gazet, znów jest głośno. Szkoda tylko, że doniesienia nie dotyczą sukcesów uczelni. Informacja o rektorze Michale B. pojawiła się już na ogólnopolskich portalach, a także na studenckich stronach internetowych. Profesor podpisał się za swojego syna na uczelnianych dokumentach, gdy ten przebywał za granicą. Michał B. tłumaczył przed sądem, że chciał pomóc synowi i nie wiedział o tym, iż fałszowanie podpisów może zostać uznane za poważne przestępstwo. Ten podpis zaważył na jego karierze. Michał B., były rektor Politechniki Białostockiej może mimo wszystko mówić o sporym szczęściu. Otrzymał najłagodniejszą możliwą karę za fałszowanie podpisów. Rektor musi zapłacić grzywnę w wysokości dwóch tysięcy złotych. Sąd podtrzymał wyrok pierwszej instancji. Konsekwencje wyroku będą jednak znacznie poważniejsze. Rektor PWSZ straci stanowisko ? zgodnie z prawem osoby skazane prawomocnym wyrokiem nie mogą pełnić kierowniczych funkcji na uczelniach publicznych. Profesor Michał. B. zostanie odwołany. Na razie nie wiadomo, kiedy to nastąpi i kto zajmie jego miejsce. Ewa Krzesicka, rzecznik prasowy Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Suwałkach nie chce komentować doniesień prasowych. - Czekamy na wyrok sądu. Skontaktujemy się z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego dopiero wtedy, kiedy otrzymamy oficjalny dokument - zaznacza E. Krzesicka. Rzecznik nie chce mówić o procedurze odwołania rektora ani o konsekwencjach związanych z werdyktem. Historia się powtarza - kilka miesięcy wcześniej Suwałki gościły na stronach internetowych w całej Polsce za sprawą Zdzisława S., kanclerza suwalskiej uczelni. Kanclerz i zarazem były suwalski radny usłyszał wyrok za plagiat. Oprócz kary pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, musiał zapłacić grzywnę w wysokości 5 tys. złotych. Ani władze uczelni, ani władze miasta nie przejęły się wówczas zbytnio zaistniałą sytuacją. Dało się słyszeć głosy, że "proces to prywatna sprawa", nawet jeśli dotyczy plagiatu lub fałszowania podpisów na dokumentach uczelni. Afera kanclerza już ucichła. Zdzisław S. zniknął z życia publicznego. Mimo wyroku kanclerz pozostał na stanowisku, co oburzyło suwalczan.