O wynikach sekcji poinformowała Urszula Sieńczyło, szefowa prowadzącej śledztwo w tej sprawie Prokuratury Rejonowej Białystok. - Przyczyną śmierci geologa było utonięcie, co świadczy o tym, że w momencie, kiedy samochód wpadł do rzeki, ten człowiek żył - powiedziała prokurator. Dodała, że sekcja nie wykazała żadnych obrażeń zewnętrznych u zmarłego. Potwierdziła też nieoficjalne dotąd informacje, że 23-latek nie miał na sobie kurtki, był w "letniej odzieży". Przypomniała, że obecnie sprawa kwalifikowana jest jako wypadek drogowy ze skutkiem śmiertelnym, ale materiał zbierany jest w szerszym zakresie. - Ustalamy nie tylko, kto jechał tym pojazdem i jakie były skutki, ale również okoliczności, w jakich się znalazły te osoby w samochodzie, gdzie pojechały, jakie były szersze okoliczności poprzedzające wypadek - dodała Sieńczyło. Z powodu złej pogody w piątek nie były prowadzone w Narwi poszukiwania drugiego z zaginionych młodych geologów. - Działania nurków są zawieszone ze względu na bezpieczeństwo ratowników - powiedział rzecznik prasowy podlaskiej policji Andrzej Baranowski. Strażacy mówią, że przy obecnej pogodzie (w Podlaskiem jest kilkanaście stopni mrozu), akcja pod wodą niesie ze sobą zbyt duże niebezpieczeństwo dla ratowników. Już w czwartek dwie grupy nurków, z Moniek i Łomży, mogły pracować dość krótko, bo po wynurzeniu z rzeki aparatura zamarzała. Akcja strażaków może być wznowiona, jeżeli się ociepli, a policja zwróci się o taką pomoc. W piątek poszukiwania prowadzone były jedynie z lądu - policyjne patrole obserwowały rzekę w dół od miejsca, gdzie znaleziono samochód. Poszukiwany 26-latek z Popowa Kościelnego w Wielkopolsce, nadal uznawany jest za zaginionego. Mężczyźni zaginęli przed tygodniem. Z miejsca zakwaterowania wyjechali we dwójkę terenowym, służbowym samochodem.