Zeznawał teść, szwagierka i szwagier oskarżonego, którzy mają w procesie status oskarżycieli posiłkowych. W sumie do przesłuchania jest dwudziestu świadków z aktu oskarżenia, niewykluczone jednak, że potem kolejnych świadków zgłoszą obrońcy. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku zarzuciła oskarżonemu w sumie dziewięć przestępstw dotyczących rodziny żony - oprócz tych najpoważniejszych także m.in. trzy próby podpalenia budynków należących do szwagrostwa i teścia, zniszczenie mienia - w domu szwagrostwa doszło do zalania, a także uszkodzenie samochodu poprzez wsypanie piasku do zbiornika na paliwo. Zarzut zabójstwa teściowej dotyczy zdarzenia, do którego doszło w 2004 roku w podbiałostockiej Grabówce. Prokuratura oskarżyła Andrzeja K., że dokonał zbrodni ze szczególnym okrucieństwem, podając kobiecie chlorek rtęci, który wsypał jej do jedzenia. W ocenie śledczych, oskarżony zrobił to co najmniej dwukrotnie. Kobieta doznała zatrucia, co doprowadziło do śmierci. Oskarżono go też o to, że - od 2005 do 2009 roku - usiłował pozbawić życia pozostałych członków rodziny żony poprzez rozlewanie w domach teścia i szwagrostwa toksycznych substancji. Poddany działaniu toksycznych substancji teść oskarżonego był w stanie ciężkim. To on zeznawał jako pierwszy świadek oskarżenia. 60-letni mężczyzna opisywał wydarzenia, które miały miejsce w jego rodzinie: pożar budynku gospodarczego, domu jego drugiej córki, zatarcie silnika w samochodzie tej rodziny poprzez wsypanie piasku przez wlew oleju, zalanie domu (potem okazało się, że przecięty został przewód od spłuczki). Opisywał też, że przed śmiercią żona dwukrotnie trafiła do szpitala z objawami krańcowego odwodnienia spowodowanego biegunką i wymiotami. Gdy ponownie poczuła się gorzej, trafiła do szpitala, gdzie po trzech dniach w śpiączce zmarła. Lekarze nalegali na sekcję zwłok, bo było to ogólne zatrucie organizmu, ale zagadkowego, niewiadomego pochodzenia. Świadek mówił, że w rodzinie nie było żadnych zatargów, sporów. Policja zainteresowała się sprawą, gdy za łóżkiem mężczyzny znaleziono coś wyglądającego jak domowej roboty bomba. Pewnej nocy, gdy spała tam jego córka z mężem (ich dom był w remoncie po pożarze), czyli szwagrostwo oskarżonego, zaczął się z niej wydzielać jakiś gaz. Dodał, że przez dwa lata był podtruwany rtęcią, zeznał, że w jego domu poziom tej trującej substancji był przekroczony o 800 proc., co spowodowało u niego ciężki rozstrój zdrowia. Domaga się 250 tys. zł odszkodowania za śmierć żony. Na pierwszej rozprawie oskarżony, który jest tymczasowo aresztowany, nie przyznał się do zarzucanych mu przestępstw wobec członków własnej rodziny. Śledczym w postępowaniu przygotowawczym nie udało się ustalić motywu działania. Świadkowie oskarżenia będą przesłuchiwani na kilku kolejnych rozprawach. W marcu sąd chce przesłuchać biegłych psychiatrów, którzy badali oskarżonego oraz biegłych z zakresu pożarnictwa.