Do prokuratury trafiły trzy zawiadomienia związane z działalnością PKS SA w Białymstoku. Miały związek ze strajkiem kierowców, którzy przed miesiącem domagali się odwołania zarządu firmy. Strajk zakończył się po jedenastu dniach podpisaniem porozumienia z zarządem województwa podlaskiego (samorząd jest właścicielem spółki). Zawiadomienia do prokuratury złożyli zarówno związkowcy PKS, jak i ówczesny zarząd spółki. Jak powiedział szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ Wojciech Zalesko, w środę prokurator wydał postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa dotyczącego podejrzeń, że strajk jest nielegalny. Zawiadomienie złożyły władze spółki, prokurator uznał jednak, że "czyn nie zawierał znamion czynu zabronionego". Śledczy odmówili też wszczęcia śledztwa z zawiadomienia związkowców na zarząd spółki. Chodziło o dyscyplinarne zwolnienie z pracy dwóch działaczy organizacji. Oba postanowienia o odmowie wszczęcia postępowań nie są jeszcze prawomocne. Wszczęte zostało jednak dochodzenie dotyczące podejrzeń przywłaszczenia paliwa. Chodzi o zawiadomienie zarządu spółki i jego podejrzeń, że dochodziło do kradzieży paliwa z autobusów. Publiczna wypowiedź ówczesnego prezesa PKS Białystok na ten temat doprowadziła do zaostrzenia akcji protestacyjnej i postulatu zwolnienia go ze stanowiska. Kierowcy poczuli się bowiem urażeni sugestiami, że miały miejsce przypadki kradzieży paliwa. Ostatecznie w porozumieniu kończącym strajk zapisano, że rada nadzorcza PKS Białystok przyjmie rezygnację zarządu spółki, a do czasu wyłonienia nowego, firmą będzie kierował członek rady nadzorczej. Nowe władze spółki mają też jeszcze raz zająć się sprawą dyscyplinarnych zwolnień pracowników.