W 2005 roku policja przeprowadziła wobec lekarza tzw. kontrolowane wręczenie łapówki. Tomasz Hirnle (zgadza się na podawanie danych) został zatrzymany, na kilka tygodni aresztowany, ale po długim procesie prawomocnie uniewinniony. Wtedy złożył do sądu wniosek o odszkodowanie i zadośćuczynienie za niesłuszny areszt. Lekarzowi zasądzono prawomocnie w sumie 90 tys. zł: 70 tys. zł zadośćuczynienia i 20 tys. zł odszkodowania. Jednak, co do wyższej kwoty odszkodowania Sąd Apelacyjny w Białymstoku zdecydował, że tą kwestią sąd pierwszej instancji musi zająć się jeszcze raz. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku chciała kasacji utrzymanej w mocy części orzeczenia. Zarzucała sądowi apelacyjnemu, iż nie uwzględnił zarzutu przedawnienia roszczenia. W ocenie prokuratury, lekarz spóźnił się ze złożeniem wniosku. Miał na to rok, spóźnił się o dwa tygodnie. Oba sądy przyznały, że do przekroczenia terminu doszło, ale nie uznały tego za przesłankę do oddalenia wniosku o odszkodowanie i zadośćuczynienie. Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał nawet, że podniesienie tego zarzutu przez prokuratora było "nadużyciem prawa". Ostatecznie kasacja trafiła do Sądu Najwyższego, ale została już przed tym sądem wycofana przez Prokuraturę Generalną, która tam reprezentowała oskarżyciela. "Kasacja była niezasadna i nie rokująca na powodzenie" - poinformowała PAP w czwartek Prokuratura Generalna. Hirnle wystąpił do sądu o wyższe odszkodowanie za utracone z powodu aresztu zarobki, ale w lipcu tego roku Sąd Okręgowy oddalił jego powództwo. Hirnle chciał za utracone zarobki o 312 tys. zł więcej, niż zasądził mu sąd w pierwszym procesie. To orzeczenie zostało przez lekarza zaskarżone, zajmie się nim sąd apelacyjny. Kończy się proces karny dotyczący przeprowadzenia policyjnej prowokacji wobec Hirnlego. Oskarżono w nim trzech policjantów zajmujących się walką z korupcją oraz lekarza, uważanego za inspiratora całej akcji wobec jego ówczesnego przełożonego. W czwartek strony mają wygłosić mowy końcowe.