Poinformował o tym w czwartek Mieczysław Orzechowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, która prowadziła śledztwo przeciw marszałkowi województwa podlaskiego Jarosławowi Dworzańskiemu (PO) i czterem innym osobom z kierownictwa urzędu. Decyzja nie jest prawomocna. Śledztwo prowadzono po doniesieniu złożonym przez CBA do prokuratury w Białymstoku. Białostocka prokuratura apelacyjna skierowała sprawę do Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Jak powiedział Orzechowski, oprócz marszałka województwa podlaskiego śledztwem objęci byli także: wicemarszałek, członek zarządu, sekretarz województwa i dyrektor gabinetu marszałka. Zarzuty, które w środę umorzyła prokuratura, dotyczyły zatrudnienia niezgodnie z przyjętymi normami w postępowaniach konkursowych pięciu osób na stanowiska urzędnicze i jednej osoby w podległej urzędowi marszałkowskiemu instytucji. Miałoby się to stać w 2009 roku. - Zebrany materiał nie dał podstaw do przyjęcia popełnienia przestępstwa - uznała prokuratura. Orzechowski poinformował, że umorzono także postępowanie dotyczące innych spraw, związanych z urzędem marszałkowskim w Białymstoku, a w których nie postawiono nikomu zarzutu. Kwestie, którymi olsztyńska prokuratura okręgowa się zajmowała, dotyczyły przekroczenie uprawnień w sprawach zatrudnienia w urzędzie marszałkowskim. Chodziło także o przetarg na wydanie i dystrybucję biuletynu informacyjnego oraz o konkursy na dofinansowanie unijne dotyczące wyposażenia placówek służby zdrowia, transportu publicznego i rozbudowy infrastruktury turystycznej nad Kanałem Augustowskim. - To postępowanie umorzono z powodu braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa - oceniła prokuratura. Jak zaznaczyła, część uzasadnienia dotyczącego umorzenia w obu sprawach jest tajna. Śledczy z Olsztyna zwrócili się do szefa CBA o odtajnienie materiałów śledztwa, jednak ten nie wydał takiej zgody. Olsztyńska prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie kierownictwa urzędu marszałkowskiego w Białymstoku od lutego, i wtedy postawiła zarzuty w sprawie nieprawidłowości przy zatrudnianiu osób w tym urzędzie. Żaden z podejrzanych nie przyznał się do winy. Mimo postawienia zarzutów marszałek Dworzański pozostał na stanowisku, nie powiodła się próba odwołania go na nadzwyczajnej sesji sejmiku województwa podlaskiego. Dworzański w związku ze sprawą zawiesił swoje członkostwo w Platformie Obywatelskiej, ale partia zdecydowała później o przywróceniu go w jej szeregi. Dworzański powiedział w czwartek na konferencji prasowej, że sprawa była od początku "szyta grubymi nićmi na polityczne zamówienie". Pytany o mocodawców powiedział dziennikarzom, że rozpoczęła się, gdy szefem CBA był Mariusz Kamiński. Mówił, że z materiałów w śledztwie wynika, że akcja była prowadzona na szerszą skalę, bo w kręgu zainteresowań byli także parlamentarzyści PO oraz "jeden z wysokich dostojników państwowych". Jak powiedział marszałek, bezpośrednim skutkiem sprawy jest to, że pracownicy urzędu zajmujący się funduszami unijnymi bali się pracować, byli przesłuchiwani, odbierano im telefony, bali się zasiadać w komisji oceny projektów. Według marszałka, przez całą tę sprawę region utracił miejsce w czołówce w kraju pod względem realizacji projektów. Region stracił też miejsce w Komitecie Regionów, bo marszałek - jak powiedział - "wstydził się tam jeździć". Marszałek przypomniał w czwartek, że już po postawieniu mu zarzutów składał do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy CBA w prowadzonym w Olsztynie śledztwie oraz popełnienia przestępstwa przy zatrudnianiu w 2008 roku przez jego poprzednika (z PiS) pracownicy w Urzędzie Marszałkowskim. Pracownica była potem agentką CBA, która prowadziła czynności w sprawie dotyczącej marszałka i jego współpracowników. Prokuratura w Suwałkach odmówiła wszczęcia postępowania. Zażalenie marszałka na tę decyzję rozpatrzy w poniedziałek Sąd Rejonowy w Białymstoku.