Jak mówił w czwartek przed Sądem Okręgowym w Białymstoku biegły z zakresu finansów, gmina, jako inwestor powinna była naliczyć wykonawcy kary umowne za 472 dni zwłoki w latach 2001-2003. Wyliczył je na ponad 3,6 mln zł. Opinia biegłego, zlecona przez sąd dodatkowo w marcu tego roku dotyczyła m.in. kwestii wzajemnych kar umownych związanych z inwestycją w Hryniewiczach. Pytany przez obrońców biegły powiedział, że w jego ocenie zarząd miasta powinien był podjąć decyzję co do kar umownych (naliczania, odstąpienia lub pertraktowania z wykonawcą). Nie zgodził się z tezą pisma obecnych władz Białegostoku, które - na wniosek obrońców - stwierdziły, że inwestycja w Hryniewiczach została zrealizowana "w terminie umownym". Biegły podkreślał, że źródłem prawa w tym wypadku była umowa, która jasno mówi o naliczaniu kar za zwłokę albo wykonawcy, albo inwestora (w tym wypadku co do terminów płatności). Dochodzenie kar umownych, to obowiązek a nie prawo stron - dodał biegły. Zastrzegł, że strony mogą dojść do innego porozumienia. W związku z pismem obecnych władz miasta, sąd zwrócił się do samorządu o wyjaśnienie, na podstawie jakich dokumentów Urząd Miasta w Białymstoku przyjął stanowisko, że oczyszczalnia została zrealizowana "w terminie umownym". Chce też oryginały aneksu zawartego między gminą a wykonawcą, a dotyczącego zmiany terminów zakończenia budowy. W lipcu na temat tych dokumentów biegły, który w czwartek przedstawiał swoją opinię, wypowie się jeszcze raz. Zbudowana ponad sześć lat temu na wysypisku śmieci w podbiałostockich Hryniewiczach oczyszczalnia nie działa do dziś, choć za inwestycję zapłacono. Prokuratura uznała, że w tej sytuacji doszło do szkody w majątku gminy. Dwóch byłych członków zarządu Białegostoku oraz dwoje miejskich urzędników prokuratura oskarżyła o to, że swymi działaniami doprowadzili do kilku milionów strat w budżecie Białegostoku. Chodzi o to, że mimo problemów z inwestycją wykonawcy zapłacono, nie egzekwując przy tym kar umownych. Po zasięgnięciu opinii biegłych prokuratura uznała bowiem, że o ile wybrane rozwiązanie techniczne nie było złe, a także koszt inwestycji nie odbiegał od podobnych przedsięwzięć w innych miejscach, to władze miasta powinny były jednak działać jak dobry gospodarz w sytuacji, gdy oczyszczalni nie uruchomiono.