Do wypadku doszło w czerwcu 2002 roku. Prokuratura przyjmuje, że Wojciech B. celowo doprowadził do zderzenia czołowego z innym autem, w wyniku czego zginęła dziewczyna - jego sympatia. Do zarzutu zabójstwa oskarżony jednak się nie przyznaje. W czwartek odmówił składania wyjaśnień. Dwa razy był już skazywany na kary więzienia, ale za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Sąd drugiej instancji wyroki te jednak dwukrotnie uchylał. Przed trzecim procesem w tej sprawie białostocki sąd okręgowy wystąpił o naukową ekspertyzę do Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie, by móc ostatecznie ustalić, czy Wojciech B. celowo doprowadził do wypadku. Opinia ta jest w aktach sprawy. Prokuratura i pełnomocnik rodziców zmarłej 18-latki (rodzice mają w procesie status oskarżycieli posiłkowych) uważają, że opinia potwierdza tezę o umyślności działania Wojciecha B., czyli że świadomie doprowadził on do wypadku. Obrońca oskarżonego nie zapoznał się jeszcze z tym dokumentem, ale zapowiedział, że będzie składał wniosek o przesłuchanie biegłych, autorów ekspertyzy, w dalszej części procesu. Został on przerwany do połowy czerwca, kiedy zaczną się przesłuchania świadków. Oskarżony odpowiada z wolnej stopy. Sąd oddalił w czwartek wniosek pełnomocnika rodziców dziewczyny o areszt tymczasowy Wojciecha B. Prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa, bo jest przekonana, że kierowca celowo doprowadził do wypadku (w którym sam został ranny), a powodem takiego zachowania była kłótnia z dziewczyną i jego zazdrość o nią. Samochód subaru, którym kierował oskarżony Wojciech B., zjechał na lewy pas. Kierowca jadącej tym pasem furgonetki, widząc pędzący na niego samochód, w ostatniej chwili próbował zmienić pas, to samo zrobił jednak Wojciech B. Wtedy doszło do zderzenia. Prokuratura przyjęła też, że Wojciech B. siłą zabrał z domu dziewczynę i wywiózł za miasto. Taką wersję zdarzeń przyjmują też rodzice 18-latki, przeciwni związkowi ich córki z Wojciechem B. W pierwszym procesie sprawca został skazany na 4,5 roku, w drugim na 6 lat więzienia. Od początku procesu Wojciech B. nie przyznaje się jednak do stawianego mu zarzutu zabójstwa, a jedynie do spowodowania wypadku wskutek nieumyślnego naruszenia zasad ruchu drogowego.