Zbudowana na wysypisku śmieci w podbiałostockich Hryniewiczach ponad sześć lat temu oczyszczalnia nie działa do dziś, choć za inwestycję zapłacono. Prokuratura uznała, że doszło do szkody w majątku gminy. Biegły, który badał umowy, aneksy i dokumentację finansową budowy oczyszczalni zauważył też, że ponieważ białostockie władze same terminowo nie wywiązywały się z płatności - musiały liczyć się z naliczaniem odsetek przez firmę, która była wykonawcą obiektu. Cztery osoby, w tym byłego wiceprezydenta Białegostoku i członka zarządu miasta z lat 1999-2003 prokuratura oskarżyła o to, że swymi działaniami doprowadzili do kilku milionów strat w budżecie Białegostoku. Chodzi o to, że mimo problemów z inwestycją wykonawcy zapłacono, nie egzekwując przy tym kar umownych. Po zasięgnięciu opinii biegłych prokuratura uznała bowiem, że o ile wybrane rozwiązanie techniczne nie było złe, a także koszt inwestycji nie odbiegał od podobnych przedsięwzięć w innych miejscach, to władze miasta powinny były jednak działać jak dobry gospodarz w sytuacji, gdy oczyszczalni nie uruchomiono. Biegły księgowy z Krakowa, na podstawie opinii którego prokuratura wyliczyła wysokość kar umownych, mówił w czwartek przed sądem, że co prawda władze Białegostoku mogły domagać się od wykonawcy kar umownych w związku z tym, że nie dotrzymał on terminów (oczyszczalnia nie miała odpowiedniej zdolności technologicznej), ale i same nie płaciły terminowo. W związku z tym - jego zdaniem - także one mogły liczyć się z tym, że wykonawca zacznie naliczać odsetki za opóźnienie. Biegły zaznaczył jednak, że w ostatnim z porozumień wykonawca został zobowiązany do uzyskania wymaganego efektu ekologicznego inwestycji (sprawa była kluczowa, bo oczyszczalnię dofinansował Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska), a w przeciwnym razie miał zwrócić gminie prawie 3 mln zł plus karne odsetki za nie dotrzymanie terminów. Sąd przesłuchał też w czwartek, jako świadka, m.in. Bogusława Dębskiego, b. zastępcę prezydenta Białegostoku, obecnie wicemarszałka województwa podlaskiego. Dębski powiedział m.in. że zarząd rozważał skierowanie sprawy do sądu przeciwko wykonawcy, ale ostatecznie od tego odstąpił. Pytany np. o rozliczanie faktur, przyznał, że szczegółów nie pamięta. Proces został odroczony do początku marca. Obrońcy zapowiedzieli, że w międzyczasie rozważą złożenie wniosków albo o uzupełnienie opinii biegłego, albo nawet o powołanie nowego. Sami oskarżeni już w trakcie czwartkowej rozprawy zapowiedzieli, że po przeprowadzeniu postępowania dowodowego złożą - jak mówią - obszerne wyjaśnienia.